Żaden tam thriller, dobrze skrojony dramat psychologiczny, który nie chce nam wykładać
gotowych rozwiązań. Curranowi zachciało się w dwudziestym pierwszym wieku robić kino,
na którym trzeba myśleć, które w dodatku trzeba osobiście interpretować. Żadnej taryfy
ulgowej, żadnych ułatwień; Oglądaj - Poczuj - Ogarnij. I myślę, że stąd się właśnie wzięła tak
niska ocena wystawiona przez zawiedzionych "oglądaczy".
Zgadzam się z większością forumowiczów, którzy docenili kunszt duetu DeNiro & Norton.
Nie mogę jednak nie wspomnieć o fantastycznej jak zwykle Frances Conroy w roli Madylyn.
Ta aktorka ma ewidentny dar absorbowania sobą mojej uwagi i bardzo podziwiam jej
umiejętności. Nie bez przyczyny ma opinię artystki, która nawet krótkim epizodem potrafi
"podebrać film" głównym aktorom (podobnie jak Patricia Clarkson czy Viola Davis).
Tym razem znów się jej udało. :)
Zgadzam się.
Film polecam osobom, które nie zrażają się kinem wymagającym myślenia. ;)
Jak dla mnie bardzo dobry. :)
Też się właśnie dziwię oceną na filmwebie, ale ostatnio coraz częściej widzę, że filmy z oceną 5-6 są lepsze niż te 7-8 (oczywiście nie wszystkie)
film mnie poruszył i czasem też lubię pomyśleć, ale tym razem trzeba mi na tacy. Proszę mi powiedzieć - kto podpalił dom? Dobrze rozumiem, że jednak Madylyn? Aż tak miła dość?
Tak,dała do zrozumienia mówiąc,że powie straży o uszkodzonym przewodzie w piwnicy
Ja tego tak jednoznacznie nie odebrałam - przewód mógł być po prostu, na prawdę uszkodzony sam z siebie.
Ale niech tam...
Minęło parę dni i w pamięci został mi w sumie tylko Norton z pierwszych scen...
zgadzam się, to zdecydowanie nie jest thriller. Film ciężki i nie dla każdego z pewnością. Mi szczególnie podobał się ze względu na poruszany temat wiary. Pokazuje jak bardzo można się zagubić bez wiary w cokolwiek. Zaciekawił mnie duet De Niro- Norton i się nie zawiodłam, choć muszę przyznać, że bardziej mi zaimponował swoją interpretacją roli ten drugi (mimo wkurzającego akcentu).