Mało jest filmów, które potrafią tak do głębi poruszyć widza. Historia prościutka, ale opowiedziana w niesamowity sposób. Niezapomniany, hipnotyzujący klimat zbudowany przez świetne zdjęcia, muzykę i genialne aktorstwo (Szczególnie podobał mi się Robert Sean Leonard). Sceny w grocie sprawiają, że naprawdę chce się czytać poezję. Jednak przede wszystkim to film o wchodzeniu w dorosłość.
Nie jest to jednak płytka, moralizująca opowiastka dla nastolatków. Tragiczna końcówka pokazuje, że życie nie jest tylko zabawą. CARPE DIEM nie wystarczy. SPOILER. Keating bowiem w pewnym sensie był winny śmierci Neila. Jako pedagog powinien wiedzieć jak silny wpływ wywierają jego lekcje na grupce młodych ludzi. Nasuwa się jednak pytanie, czy nie lepiej zakończyć swe życie w poczuciu zwycięstwa, niż dać zamknąć się w klatkę niespełnionych marzeń.
Kiedyś polonistka puściłam nam ten film na lekcji. Już wtedy znałam go na pamięć. Dla mnie koniec Neila był tragiczny, ale.. mam na ten temat mieszane uczucia.
Na pewno nie jest to " płytka, moralizująca opowiastka dla nastolatków" bo mało znam ludzi w moim wieku, którym film się podobał.
Klatka niespełnionych marzeń. Ja bym tego nie wytrzymała.