Najcudowniejszy film jaki kiedykolwiek dane mi było obejrzec. Widziałam go już nie raz, lecz za każdym razem porusza mnie dogłębnie i wywołuje niezliczone emocje. Do tego wspaniała gra aktorska Robina Williamsa.
Bardzo gorąco polecam!
Zawiodłem się na jego końcu. O początku nie wspomnę. Zrobienie z młodzieży małych dzieci, które biegają za cukierkiem (to początek). Koniec ukazał tandetną scene, która nie winna mieć miejsca w tym filmie.
Wzruszenie? Poruszenie? Sztuczność. Taki końcowy obrazek, który miał poruszyć puste duszyczki zaczytujące się w P. Coelho'u.
Dla mnie scena symboliczna i piękna puenta filmu mówiąca, że warto robić w życiu to, czego się naprawdę pragnie mając w poważaniu opinię innych ludzi. Skojarzenie tego z twórczością P. Coelho nawet nie przeszło mi przez myśl. Zwłaszcza, że nie przepadam z tym pisarzem :)
Również myślę, że końcowa scena ma większy przekaz niż to, że po prostu jest. Z jednej strony mnie wzruszyła, bo jak już zagłębiłam się w losy bohaterów i to, że przełamał się ten zamknięty w sobie uczeń ( któremu Keating pokazał, że ma w sobie równe piękno a może i nawet coś lepszego jak pozostali uczniowie) i stanął na ławce jako pierwszy. Chyba w tej scenie pokazał, że wziął do siebie - "Carpe diem" - po drugie pewnych sytuacji Keating nie był w stanie przewidzieć, a jak coś złego się stało - każdy odwracał się od niego. A końcowa scena pokazała, że bez względu na wszystko coś pozostało w duszach tych chłopaków, idee, i w ogóle sama osoba Keating'a, jednak te lekcje i on sam w sobie nie były takie złe, ta więź którą zbudowali była prawdziwa - i to było bardzo wzruszające - jak dla mnie. Pozdrawiam