inaczej sobie tego nie potrafię wytłumaczyć. "Walenie" przez połowę filmu metaforami, miało chyba sprawić żeby każdy uznał, że film jest wybitny i te ach, och, przecież to film (no trudno muszę użyć tego sformułowania) ambitny. Jak dla mnie to opowieść o tym kilku kolesiach, którzy trafili na nieźle walniętego na punkcie poezji profesora i się od niego zarazili. Film o próbie przeciwstawieniu się rzeczywistości dążeniu do spełnienia marzeń. To już było. Fabuła wszystko zepsuła bo gra aktorów, realizacja na wysokim poziomie. Tylko 6
To nie jest film o kolesiach którzy zarazili się od profesora poezją. Ich kontakt z poezją jest bardzo ograniczony i niepełny przypomina troche psa obwąchującego po raz pierwszy widzianego kota, na zasadzie badanie "o co wogóle chodzi?".
To jest film o tym jak w człowieku rodzi się świadomość własnej egzystencji. Jak ktoś młody odkrywa siebie, po raz pierwszy określa swoją tożsamość, wyrywa się spod zakrzepłej skorupy klasyfikacji nadanej mu przez świat. Gdy uświadamia sobie nagle że przecież ma własne zdanie, nie powielane i nie narzucone przez ramy społeczeństwa czy kultury, że sam potrafi dokonywać osądów choćby i błędnych i wreszcie że sam potrafi tworzyć, wtedy dostrzega własną godność jako człowieka. Ale zaczyna ją także widzieć u innych.
Moim zdaniem ten film będzie zawsze aktualny. Ze wględu na naturę naszych społeczeństwem które zamykają się w systemie spychającym myślenie i refleksje na dalszy plan i ze względu na coś jeszcze. Może na to że tak poprostu świat stoi.