Nie rozumiem jak pewne osoby mogą oceniać ten film pozytywnie. Mówią, że niesie on głebokie treści i ideały walki o szczytne wartości... Według mnie film ten opowiada o grupce rozwydrzonych synków bogaczy, którym żyje się zbyt dostatnio i wydaje się, że wszystko im wolno i mogą łamać ogólnie przyjęte zasady. Czy popełnienie samobójstwa przez to, że ojciec zabronił udziału w przedstawieniu to rodzaj walki o wartości? Otóż NIE. Myślę, że o wartości i ideały walczy sie w inny sposób, a normalni ludzie nie pakują sobie kulki w łeb przez jakąś sztukę teatralną. Tym bardziej wiedząc, że inni mają dużo gorsze problemy i walczą o to, żeby cokolwiek do garnka wsadzić. pozdrawiam
Przede wszystkim, to główny bohater nie jest synem bogacza, o czym ten (ojciec) informuje widza, mówiąc "chcę, abyś miał to, czego mi brakowało". Po drugie, bohater nie strzela sobie w głowę po to, żeby móc realizować swoje wartości i pasje, tylko dlatego, że nie może ich realizować i zostaje przymuszony do przeciwnych (tak jak Werter nie strzela sobie w głowę, żeby zdobyć swoją ukochaną). Po trzecie, ten film pokazuje, że nie można z własnego dziecka robić więźnia swoich własnych marzeń, bo nawet szczerze chcąc cudzego dobra, można go na śmierć zagłaskać. Wychowując dziecko trzeba reagować na jego naturalne predyspozycje i wspierać je w jego własnych dążeniach, a nie wymuszać własne wizje jego szczęścia. Dzieciaki buntują się, owszem, mogliby poczekać 5 lat i robić swoje, owszem, ale w szkole przeprowadzane jest dochodzenie, traktowani są jak przestępcy, dlatego, że chowali się w jaskini i czytali w niej książki. Ostatecznie są karani za to, że ich wizja rzeczywistości, że ich wiedza i interpretacja faktów odbiega od tej, wymierzonej centymetrem dyrekcji. Ja sam też jestem człowiekiem zasad, ale rozumiem, że są zasady ogólne i szczególne i nie będę zmuszać nikogo, żeby sikał na stojąco, kiedy chce to robić siedząc.
A ja chciałem tylko powiedzieć jedno - samo to jaką dyskusję wzbudził ten film w tym poście, sama mnogość interpretacji i różnych odczuć wskazują że film jest dobry. Chodzi mi o mnogość postów w rodzaju "nie zrozumiałeś filmu bo...", gdyż świadczą one iż wielu ludzi znalazło w tym filmie coś innego, co byłoby dla nich ważne. Nawet Ty - napisałeś że uważasz ich za grupę zasmarkanych bogaczy którzy nie mają większych zmartwień etc etc - to znaczy chyba, że film wzbudził w tobie sporo emocji, sądząc po poście. nie uważasz więc że ocena 1/10 jest odrobinę krzywdząca...?
Taka tylko mała dygresja ;-)
w sumie faktycznie nie musiał sobie wpakować tej kulki w głowę....mógł coś innego zrobić.poddał się bez walki.ogólnie film super
W tym filmie został poruszony temat wychowania. Pokazany jest system nauczania w szkole i jak postępowali w tamtym czasie i na długo przed tym rodzice. Dziecko nie mogło mieć własnych celów, marzeń, pragnień, było sterowane. Rodzice pod przykrywką "to dla twojego dobra" realizowali własne niespełnione marzenia, robili coś: "bo co ludzie powiedzą" lub chcieli sobie na dziecku dorobić (bo główny bohater przecież nie pochodził z bogatej rodziny - sam podkreślił to w filmie). Nie ma tu też nic wspólnego to, że lubił poezję i chciał zostać aktorem, chociaż oczywiście tacy ludzie są bardzo wrażliwi. Ale przedstawiony był konflikt syn - ojciec. Ojciec nigdy nie rozmawiał szczerze ze swoim synem, nie interesował się jego potrzebami, z góry wszystko wiedział i wszystko, co mówił było świętą racją. Zero demokracji, tylko autorytaryzm. A jego syn nie umiał się mu przeciwstawić. To jest bardzo duży problem. Wiele osób go ma - nie możność porozmawiania z rodzicami, wewnętrzny bunt i brak możliwości by go okazać. Chłopak w filmie popełnił samobójstwo, w rzeczywistości nie każdy odważy się na taki krok, ale takie zachowanie nie będzie miało obojętnego wpływu - część z nich będzie miało nerwice, inni będą bardzo agresywni, niektórzy mogą zwariować, itp. itd. A ponadto sami będą popełniać te same błędy wobec swoich dzieci, co wobec nich ich rodzice. Oczywiście ci rodzice w większości nie potrafili inaczej, bo względem nich było podobne podejście... W każdym bądź razie zanim będziesz się wypowiadać w takich kwestiach poczytaj coś na ten temat. Historię wychowania, Czarna pedagogikę, a chociażby książki Alice Miller, jak np. "Zniewolone dzieciństwo", poza tym rozejrzyj się dookoła, po ludziach i pomyśl o ich życiu. Zamiast o kimś mówić, np. że jest nienormalny, to pomyśl - dlaczego tak się mogło stać... I nie umniejszam problemu, że "ktoś nie ma co do garnka włożyć", ale świat jest wielki, jest mnóstwo ludzi i są takie i takie problemy. I ktoś, kto nie ma co do garnka włożyć również potrzebuje bliskości z rodzicem, potrzebuje poczucia bezpieczeństwa... Czasem warto więcej się pozastanawiać...
ten film to gniot z tego co pamiętam też zastanawia mnie ogólna podnieta tym bardzo przeciętnym filmem...
tu nie chodzi o to ze on sobie strzelił w leb, ale o to że nie miał prawa wyboru, nie zrozumiesz tego bo ty mozesz wybierac, masz takie prawo, a ten chlopak go nie mial. nie potrafisz stawiac sie na jego miejscu pozycji i jestes empata i jestes cholernie plytki dlatego nie zrozumiesz za cholere tego filmu. wyobraz sobie ze rodzice narzucają ci z kim masz sie kolegować z jakimi dzieczynami masz sie spotykac nawet jakby ci sie jakas baaaaaaaaardzo podobala - to nie mozesz bo ci rodzice nie pozwalaja, albo nie pozwalaja ci tez na to zebys ubieral sie w to co chcesz! wyobraz sobie ze ten chlopak byl zdesperowany bo czul sie tak jakby nawet papier do srania ci rodzice wybierali. no i jak ty bys sie czol????? fajknie??? watpie. a jesli chodzi o samobojstwo to tylko dowodzi o tym ze mial slabsza psychike i byl o wiele wrażliwszy niz niektórzy i to wcale nie swiadczy o jego glupocie. a kitu o tym ze jest rozwydrzony bo ma kase to akurat nie trafiles koles bo najwidoczniej przegapiles moment kiedy to ten "saleniec" powiedzial ze jego rodzice tak naciskaja bo wcale nie sa za bogaci i bardzo sie starali o przyjecie jego do tej szkoly.
Nie wiem, do mnie również ten film nie przemówił, nawet na ogół lubiany przeze mnie Robin Williams, nie podpasował mi w tej produkcji. Mimowolnie jednak pojawia się refleksja jak daleko Ameryka jest współcześnie od czasów upamiętnionych w "Stowarzyszeniu...". Powiem szczerze, że film obejżałam piąte przez dziesiąte jakis czas temu (dlatego tak bo nie przykuwał niczym mojej uwagi niestety), będąc już w wieku poza szkolnym aczkolwiek jeszcze studenckiem, więc ten pierwszy - młodzieńczy okres buntu mając poza sobą... Poprostu po TAK dobrych opiniach spodziewałam się dostać arcydzieło, a napotkałam nudną i przewidywalną przypowieść, która miejscami się nie klei, ma zbyt oczywiste przesłania, przeziera w niej niestety lewicowa opcja polityczna i mówiąc szczerze nieudolnie wykorzystuje oklepany temat młodzieży, dojżewania i walki "być czy mieć" - zderzenia starego i nowego świata wartości. Powiedziała bym, że produkcję zrealizowano 'ciężką ręką' i zgrzyta podczas oglądania, naprawdę trudno nawet zdobyć się na jakieś refleksje, powiem tylko, że wolę "Sztorm". :D
"Myślę, że o wartości i ideały walczy sie w inny sposób, a normalni ludzie nie pakują sobie kulki w łeb przez jakąś sztukę teatralną." - to prawda. W tym filmie zastosowano kontrast między nauczycielem a młodzieżą - on jest kapitanem, choć to po prostu człowiek jako tako mądry; a oni łatwo ulegają wpływom i nie myślą za siebie, bo przecież tak wygląda każdy 17-letni człowiek. W rezultacie zamiast pomyśleć "za parę lat rodzice nie będą mieli żadnego wpływu na moje decyzje, muszę tylko wytrzymać, przecież życie to najcenniejsze, co mam", zareagował impulsywnie.
Mam wrażenie, że Neil zachował się wbrew temu czego właśnie nauczył się od Keatinga. To, że ojciec zabronił mu w tym momencie grania w teatrze nie oznacza, że później nie zmieniłby zdania. Ludzie się zmieniają i impulsywne podejmowanie decyzji po jednym wydarzeniu jest irracjonalne i nierzeczywiste. Neil odczytał słowa ojca jako ostateczna ostateczność, nie przemyślał sprawy, nie podszedł do tego na chłodno - romatyczne podejście uniemożliwiło mu spełnienie marzenia w późniejszym okresie.
Serio, uważasz, że ojciec Neila zmieniłby zdanie? O, jaki naiwny jesteś. Dałbyś się upupić w ten sposób? Postaw się na jego miejscu. Zapewnie nie masz rodziców trzymających cię krótko, rygorystycznie i z dyscypliną. Warto podkreślić, że w tamtych czasach w szkole jak i w domu stosowano kary cielesne, scena kiedy dyrektor bije ucznia to straszne nadużywanie autorytetu! Ci chłopcy byli zastraszeni przez dorosłych, jedynie ten nauczyciel dał im wiarę w siebie i pozwolił wyrażać siebie, być wolnym człowiekiem. Mnie film nie poruszył, a wręcz wywołał złość bo spotykam się nadal z takim traktowaniem dzieci, z zamykaniem ich w klatkach, z narzucaniem swojego zdania, mówieniem jak mają żyć, kim mają być, ze spełnianiem chorych niespełnionych ambicji głupich rodziców. Na prawdę nie trudno spłodzić, trudno nie zniszczyć psychiki młodego człowieka i nie piszę tu o wychowaniu bo to słowo kojarzy mi się właśnie z narzucaniem określonych ram młodemu człowiekowi. Dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie trzeba wychowywać a okazać miłość, sympatię, zapewnić bezpieczeństwo, podzielić się wiedzą i doświadczeniem i przede wszystkim zrozumieć, zaakceptować odrębność, pozwolić być niezależnym, zaufać przede wszystkim. Ojciec Neila był apodyktyczny, zapatrzony w swoje ideały, syn go tak na prawdę nie obchodził. Szkoda, że na końcu filmu nie pokazano czy ojciec w ogóle zrozumiał, że to z jego winy syn się zabił, ale pewnie nie zrozumiał skoro szkoła obrała za kozła ofiarnego nauczyciela poezji zapewne za namową ojca. Głupi facet po prostu i wiele jest takich co doprowadzają do tragedii swoich dzieci i nawet po tej tragedii nadal szukają winy w innych nie tylko w sobie.
"romatyczne podejście uniemożliwiło mu spełnienie marzenia w późniejszym okresie." Naprawdę sądzisz, że po 10 latach nauki medycyny i pracy później w zawodzie kiedy Neil miałby zająć się aktorstwem? Po przejściu na emeryturę czy kiedy zarobi wystarczajaco dużo (o ile takie stwierdzenie jak wystarczająco dużo istnieje). Myślisz, że ojciec kiedykolwiek by mu na to pozwolił dopóki by żył? Nie sądzę.
Film chociaż z lat 90-tych nadal o tematyce aktualnej w obecnych czasach. Dlatego tak dramatyczny.
Nie uważam, że zmieniłby zdanie, ale Neil jeśli byłby rozsądny zacząłby lawirować. Ojcu powiedziałby, że się zgadza, a w między czasie robiłby swoje. Oczywiście nie byłoby to łatwe i wymagałoby to wiele poświęcenia i pracy. Jednak powiedzmy sobie szczerze kto ma życie usłane różami. Każdy jeśli chce podążać swoimi ścieżkami musi to opłacić wyrzeczeniami i kombinowaniem.
Nie możliwym jest pogodzić studia medyczne ze szkołą teatralną i to jeszcze w tamtych czasach.
Widzę, że tego nie rozumiesz i zrzucasz winę na ofiarę, że przecież jakby Neil był mądrzejszy to by dał radę się przeciwstawić ojcu itd. Tak samo ofiara gwałtu jakby była mądrzejsza nie dałaby się zgwałcić, prawda?