Nie wstrząsa, nie wzrusza, wręcz przeciwnie – potwornie, okropnie nudzi i denerwuje. I ja, stary wyjadacz, dałem się nabrać. A przecież już reklamy tego "filmu" ostrzegały przed jego miałkością i pustotą. Pan Glazer powinien się jeszcze długo uczyć, choć spłodził jeden dobry film – "Sexy Beast". Z holocaust beast mu nie wyszło. Jak taki film ma się do np. "Listy Schindlera"? Pięć nominacji oscarowych ... Mój Boże, jak ta nagroda się zdewaluowała. To dziś w zasadzie antywyróżnienie w czasach, gdy nagrodami pomija się takie arcydzieła jak "Elvis" czy "Babilon", a obsypuje "Wszystko zawsze wszędzie", "Wieloryba", "La La Land", "Codę" czy "Nomadland". "Strefa interesów" to jeden z najgorszych filmów, jakie widziałem. Może skutecznie zniechęcić do wizyt w kinie. Ale czegóż spodziewać się po obrazie, który już na dzień dobry serwuje widzowi kilkuminutową sekwencję totalnie zaciemnionego ekranu. A potem jakieś bekanie zza niego, dziewczynka z jabłkami w negatywie, a może po prostu brak pomysłu na film? Krytycy i tak dorobią tu stosowne teorie. Czysta, pseudoartystyczna kpina. I tylko czekać na grad oscarów.