wydaje mi się, że doktor stwierdził u niego jakąś chorobę (może od tego pyłu padającego z kominów), stąd późniejsze wymioty. To powoduje, że naszła go jakaś nostalgia i zastanawia się nad swoim życiem. Dzwoni do żony w środku nocy co dla tak zdyscyplinowanego, zorganizowanego jak w zegarku oficera jest trochę dziwne i nie pasuje do jego charakteru. I mówi jej jaki jest dumny, że ich nazwiskiem nazwali operację. A kiedy potem idzie po schodach myśli o tym co po sobie zostawi, jak ludzie go zapamiętają i to co zrobił. I wtedy ukazuje mu się ta przyszłość. Ale mimo to, kontynuuje.
Doktor mówił, że wszystko jest dobrze. Ja myślę, że wymioty były na tle psychicznym z powodu tłumionych od lat emocji. Twórcy filmu dali zbyt duże pole do domysłów, nie sugerując żadnej interpretacji.
A mnie się jego zachowanie skojarzyło z tym, że został powieszony za swoje zbrodnie. Jakieś wizję przyszłości miał?
Obawiam się, że, jak ktoś tu napisal: najwyżej się schlal i zrobiło mu się niedobrze. Jeśli reżyser chciał wskazać na jakąś psychosomatyczna dolegliwość związana z wypieraniem zbrodni, to byłoby słabe. Naziści nie mieli skrupułów, nie mieli sumienia, nie mieli refleksji.
NIEMCY wybrali Hitlera, NIEMCY. Kiedy sie mowi, ze Amerykanie zrzucili atomowke na Japonie, to wiadomo, ze nie KAZDY Amerykanin.
hm... I tak i nie. Gdy Hitler doszedł do władzy, jego partia w wyborach zdobyła ponad 30%, ale to wciąż nie była większość. Zatem, tak Hitler zdobył władze przy poparciu 1/3 wyborców, którzy poszli głosować. Głosowali Niemcy.
To jest trochę bardziej skomplikowane. Do 1933 roku jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić poparcie Niemców dla idei narodowosocjalistycznej, samego Hitlera i dążeniu do rewizji traktatu wersalskiego, czyli de facto poparcia do wojny. Hitlerowi władzę przekazał prezydent Hindenburg w 1933 roku i uczynił go kanclerzem. Hitler, rok wczesniej w przegranych wyborach prezydenckich otrzymał 30% głosów wszystkich Niemców. Z nazistowskiej partii niszowej jaka była NSDAP w 1928 (3%), głównie jak wskazują badacze dzięki kryzysowi gospodarczemu, w ciągu 5 lat uczynił najwiekszą siłą w niemieckim Reichstagu (37-33%), gdzie po jego podpaleniu, delegalizacji innych partii i masowym aresztowaniom rozpoczął marsz po centralizację władzy i wyelimowanie opozycji wewnętrznej. Nie jesteśmy w stanie oszacować poparcia po 1933 i przedstawić go w liczbach, bo takie dane obiektywne nie istnieją. Historycy i badacze pisza o ogromnym poparciu całego społeczeństwa. Myślę, że gdyby było nadal na poziomie 30% to Hitlerowi nie udałoby się utrzymać władzy. Zwróć prosze uwage na to ilu Austriaków poparło w referendum Anschluss Austrii w 1938 roku- 99,7%, a po stronie niemieckiej 99%, czyli niemalże KAŻDY. Czy to znaczy, że refendum było przeprowadzone sprawiedliwie, uczciwie i możemy się powoływać na te dane? Bez szerokiego poparcia ideologii nazizmu przez niemieckie społeczeństwo i elity, nie byłoby wielkiej III Rzeszy i wojny. Hasło Ein Volk, ein Reich, ein Führer nie wzieło się z niczego. Dlatego podzielam opinie o nazywaniu rzeczy po imieniu, czyli Niemcy napadli, Niemcy zbudowali, Niemcy sa odpowiedzialni itd, w zgodzie z prawdą historyczną.
ja przyjmuję zasadę, że jak nie wiadomo to nie wiadomo. Nie znam prawdziwego poparcia - nie snuje domysłów. Zauważ jak rozbudowana była propaganda w III Rzeszy. Nie zaprzeczam temu, że to Niemcy napadli, choć od przyłączenia Austrii do Rzeszy to już nie były tylko Niemcy. W ogóle fascynujące jest to jak się upiekło Austriakom...
Nie uważam się za historyka czy wybitnego badacza, ale potrafię czytać i interpretować dane. Rzeczywiste poparcie zależy od frekwencji, co od razu przekłada się na liczby. Jeśli przy frekwencji prawie 90% uprawnionych do głosowania Niemców, niemal 40% społeczeństwa głosuje na NSDAP (która wygrywa wybory parlamentarne) to znaczy, że 14 milionów Niemców pokochało nazizm i Fuhrera już w 1933 roku. Co było dalej?- wszyscy wiemy, że naziści musieli zrobić porządek najpierw na swoim podwórku. Poparcie nazizmu było poparciem dla Hitlera, bez partii i oddanych ludzi nie byłoby tego terroru. Bardzo ciekawie wygląda to jeśli chodzi o aktywnych członków partii NSDAP, która pod koniec wojny liczyła przeszło 8mln osób. Jesli chodzi o propagande goebelsowską to powoływanie się na jakiekolwiek plebisyty poparcia (znam je, oczywiście wszystkie grubo powyżej 95% ostatni podajże 88) sa strzałem w stopę, chociaż niektórzy historycy/badacze wskazują na ich autentyczność, po przeanalizowaniu zapisków ww Goebelsa, który był niezadowolony z ostatniego poparcia. To co napisałeś w kontekście Austrii pełna zgoda, powinno się również odnosić do Włochów, Francuzów, Norwegów, Węgrów i Rumunów,a takze innych. Popieram opinię, że nie każdy nazista był Niemcem, ale Hoss nim był, a od niego zaczeła sie ta dyskusja. Kto był nazista z przekonania, a kto oportunistycznie to nie sposób tego zmierzyć, tak samo jak nie da się oszacować ich całkowitej liczby. W literaturze i propagandzie komunistów przyjęło się nazywać Niemców hitlerowcami, a w zachodniej nazistami. Niestety współcześnie, co mnie irytuje i jest policzkiem dla pamięci wszystkich ofiar, to NAZISTÓW obwinia sie o zbrodnie, a nie Niemców. Dla tego też uważam, że to paradoksalnie Niemcy są największym beneficjentem tego stanu rzeczy. Dzięki Amerykanom i różnym układom czy jak kto woli umowom, z niektórymi narodami rozliczyli sie finansowo (chodzi o Żydów), a także historycznie (jw), a z innymi juz nie i tu mam na myśli m.in nas Polaków, czy dodatkowo jak liczby wskazuja Greków i częściowo Włochów. Wojna była straszliwą rzecza, przebaczenie niesie ze sobą przyznanie sie do winy, a nie selektywny jej wybór czy umniejszanie, reszta natomiast prowadzi do naprawy, czyli zwrotu zagrabionych dóbr i wypłaty sowitego odszkodowania, który powinno sie Polsce należeć nie tylko ze strony Niemców, ale i Rosji. Jedno i drugie nigdy sie nie wydarzy, ale nie to jest najistotniejsze, bo jest nia PAMIĘĆ i PRAWDA, a tej często nie ma. Myślę, że gdyby Holocaust nie został zaplanowany przez hitlerowców na ziemiach polskich, to ludziom z czasem byłoby wszystko jedno czy napadli nas naziści czy Niemcy... Jak możemy sie bronić zagranicą przed kłamstwami o polskich obozach śmierci, skoro u nas w kraju Nowacka mówi takie bzdury??
Przepraszam, a kto tak napisał? Odpowiedzialność za całe to zło ponoszą hitlerowskie Niemcy. Pisanie ,,nie każdy" sugeruje że znasz dokładne liczby i statystyki? Istnieją takie? I żeby nie było, nikt tu nie będzie rozgrzeszał Austriaków, Francuzów, Belgów, Holendrów, Norwegów, Słowaków, Węgrów, Rumunów i włoskich faszystów. O co chodzi z wyrażeniem: ,,(...) tak jak nie każdy Polak trzymał z ruskimi"? Na rękę niemieckiej polityce historycznej jest, żeby to byli naziści, czyli niemieccy narodowi socjaliści. Bardzo łatwo wtedy o przekłamania historyczne, rozmywanie odpowiedzialności i przerzucanie winy na jej na ofiary, czyli na nas, Polaków, przy ciągle biernej postawie Żydów. Potem mamy przykład takiej minstry edukacji narodowej, która na konferencji o obchodach 80 rocznicy wyzwolenia Auschwitz mówi bez zająknięcia ,,o polskich nazistach, którzy zbudowali obóz"...
To akurat wiem, podzielam Twoje zdanie. Wpis miał odnosić sie do kolegi wyżej, czyli @Travaux, bo facet relatywizuje. Zaraz się okaże, że przy pomocy garstki Niemców, bo przecież ,,nie każdy był nazistą", Hitler utrzymał się tak długo przy władzy, rozpętał wojne i wymordował mnóstwo ludzi.
Z kolei ja mam pomysł,że wymioty były spowodowane zbyt dużymi emocjami,że będzie miał teraz takie zadanie na dużą skalę. Był po prostu mocno podekscytowany,że w końcu doszedł na szczyt i został "doceniony" za swoje "zasługi". To jest człowiek,który karmi się pochlebstwem i zachwytami innych nad sobą, jest dumny ze swojego stanowiska,a jego myśli skierowane są na cel (w rozmowie z żoną mówi o tym,że nie byłoby łatwo w takiej dużej sali wszystkich zagazować).
Wg mnie to należy to odczytać jak zostało pokazane. Niemcy zagaja na nasze muzea czyli na pamięć o tych wydarzeniach.
My o to dbamy, inwestujemy w muzea, robimy wszystko by te namacalne rzeczy z obozów nie zostały tylko na zdjęciach i w naszej pamięci. A Niemcy mają Zydkow i pamięć o nich w d.
Nie da się latami mordować ludzi na skalę przemysłową bez uszczerbku na zdrowiu. Zbrodniarz był zdziwiony bo pozornie nic mu przecież nie doskwierało a jednak, miał somatyczne dolegliwości.
co za bzdury. poza tym po co w ogóle nad tym sie zastanawiać? nad życiem sadysty, mordercy i podczłowieka Rudolfa Hössa?!
Moim zdaniem to wymioty spowodowane stresem
Miałem identyczne wymioty rano przed pracą (bardziej takie plucie), która mnie bardzo stresowała. Tylko, że ja co najwyżej mogłem nie zdążyć przed deadlinem oprogramowania w IT w korpo, a Hoess bał się, że nie zdąży zamordować 700 000 żydów z Węgier. To pokazuje jak obojętne dla niego było mordowanie ludzi - co najwyżej stres, że będzie musiał się tłumaczyć z niewykonanego zadania. No i właśnie o tym jest ten film - jak bardzo można być obojętnym na mordowanie niewinnych
Dokładnie, powiesili go przed samym obozem, gdzie widział swoje dzieło w ostatnim momencie życia. Kto był w Oświęcimiu to wie. Zasłużył na to co zrobił. Przynajmniej on, nie jak np inny zwyrodnialec Mengele
Myśle że puścił pawia z emocji. To tak jak w korpo, czuł się wyróżniony że wybrali go na realizację zadania i wraca do obozu. Do żony też dzwonił z podniecenia. Tak go jarało zadanie że przestał brać udział w imprezie a rozkminiał proces kremacji obecnych tam osób.
Wymioty bardziej z emocji. Mocniejsza jest ta przyszłość, panie sprzątające. One też są tylko w pracy - jak on.
No tak, też zwróciłam na to z niejakim zdziwieniem uwagę bo ta aluzja" wydała mi się na wyrost i płytka, przedobrzyli. Bo panie sprzątające nie organizowały masowych egzekucji i nie są pośrednio ani bezpośtednio odpowiedzialne za to, co się wydarzyło. A ktoś tam pracować musi. To tak jakby czuć oburzenie, że ktoś pracuje w kostnicy i w trakcie idzie na obiad albo ratownik z karetki śmie wracać po dyżurze do domu i normalnje żyć. Mimo wszystko jest drobna różnica w porównaniu do robienia kariery w obozowo/wojennej machinie.
Na końcu czekałem na scenę, gdy prowadzą go na szafot. Dwa razy. W Auschwitz, bo byli więźniowie prosili by tam został stracony. Za pierwszym razem wściekły tłum uniemożliwił egzekucję, więc zawrócono skazanego do aresztu. Pojechał znowu do Auschwitz następnego dnia rano, gdy tłumu nie było.