.... jak któryś mądry tu napisał. Tu gdzie rodzinka uwiła sobie ciepłe gniazdko, próbując zakryć obozowe mury winoroślą, unosi się smród gryzący matkę Hedwigi w nozdrza, w nocy światło i krzyki dobiegające z obozu nie pozwalają jej spać- wcześniej zadowolona, że być może Żydówka, u której sprzątała wije się za ogrodzeniem - w końcu ucieka bez słowa. Koleżanki Hedwigi znajdują diamenty w pastach do zębów, a jej dzieci bawią się złotymi zębami powyrywanymi więźniom. Przecież to makabryczne, i ta makabra jest ukazana w szczegółach. Warstwa wizualna nie jest dramatyczna - a przynajmniej nie tak, jak moznaby się tego spodziewać, ba - kwiaty, piekny ogród, basem, czystość, zastawiony suto stół- tutaj warstwa wizualna bywa nawet ucztą. Oni mają kwiaty pod stopami, pełne brzuchy - a tuż za ścianą właśnie rozstrzeliwują więźnia, który pobił się o jabłko. Oni mają czysto, są czyści- a tam za ścianą szerzy się tyfus, brud i wszy. Ale ktoś słusznie zwrócił uwagę na warstwę dźwiękową - nieustanne krzyki, jęk, płacz, szczekanie psów. I smród. Można zamknąć oczy, ale ogłuchnąć jest ciężko i nie czuć... Jeśli ktoś spodziewa się klasycznego dramatu o obozie, to na pewno się zaiwedzie - ale przecież wystarczy przeczytać opis.