Ludzie padają tutaj masowo, a głównego bohatera, superkomandosa, oczywiście kule się nie imają. W filmie jest od groma akcji, strzelania, wybuchów i zabijania, dlatego na prawdę ciężko się na nim nudzić. Do tego mamy jeszcze trochę typowo włoskich pomysłów, które mogą widza rozbawić. Mimo, że nie ma tu żadnych scen gore, jest to zdecydowanie jeden z lepszych filmów Brunona Mattei, jakie miałem okazje obejrzeć. Nawet będąc osobą, która niekoniecznie lubi wojenne kino akcji w sosie wietnamskim, bawiłem się na tym filmie bardzo dobrze.