Zmarnowany potencjał. Pierwsza połowa dawała nadzieję na fajny sf. Pomysł dobry, reżyseria, aktorstwo rozwój fabuły, wszystko prowadziło do ciekawego dalszego ciągu. W połowie coś padło. Jakby to sparafrazować Monty Pythonem: film został dokończony w innym stylu i przez inną ekipę, bo porzednia została zwolniona :)
Oględnie mówiąc, efekty słabe, fabuła słaba, slasher to nie jest, obrzydliwe, jak niby miało być to też nie jest bo widać sztuczne oko, sztuczną skórę, sztuczną krew itp. Cringe i tyle.
Nie oczekiwałem niczego konkretnego. Po prostu oceniam indywidualne odczucia. Napisałem właśnie, że nie był to sf chociaż tak się przez chwilę zapowiadał. Slasher to też nie był, horror tym bardziej. Trudno powiedzieć co to było i to jest pewnie największym problemem tego filmu.
Przy takiej konwencji trzeba bardzo uważać żeby nie popaść w patos albo żenadę. Tutaj wg. mnie granica została nieco przekroczona.
W tej konwencji trzeba bardzo uważać, żeby nie popaść w patos albo żenadę. O ile Wes Ceaven, Romero czy Rodriguez potrafili utrzymać równowagę wprowadzając element humorystycznego dystansu, tutaj to jest zbyt poważne żeby mogło się obronić. Przez to jest momentami strasznie, a czasem żenująco, a na koniec śmiesznie w sposób niezamierzony, dyskwalifikujący w tej dyscyplinie kina.