Chętnie obejrzałabym Substancję raz jeszcze – nie po to, by śledzić losy bohaterki, ale by podziwiać Demi Moore, która daje z siebie absolutnie wszystko. Jej rola to dowód ogromnego poświęcenia. Liczyłam na powtórkę sprzed kilku lat, kiedy Oscar uhonorował powrót Brendana Frasera po długiej nieobecności... Tym bardziej frustrujące jest to, że mimo tak mocnej kreacji nagroda trafiła w ręce młodej aktorki, która dopiero wchodzi na scenę. Paradoksalnie, właśnie o tym była Substancja – o presji wiecznej młodości i zastępowaniu doświadczonych kobiet nowymi twarzami. Teraz oglądanie tego filmu ma zupełnie inny wydźwięk – trudno nie odczuwać smutku i rozczarowania, widząc, jak historia Demi Moore na ekranie niemal odbija się w rzeczywistości.