Przepraszam, jeśli powtarzam po kimś, ale jak dla mnie wątek filmu zakończył się w momencie wypadku samochodowego, razem z życiem głównej bohaterki. To, co widzimy później, to domysły co się dzieje z naszym umysłem po zgonie, tym bardziej w takich druzgocących okolicznościach, jak prześmiewcze usunięcie z piedestału piękna i młodości.
Rzekome błędy/niejasności fabuły mogą świadczyć o mojej teorii:
- odnalezienie skrytki według adresu, który został napisany sprayem na murze (nieistniejąca ulica?)
- mroczne pomieszczenie w łazience w apartamentowcu, odkryte dopiero po przemianie (?)
- "odrzut" po kopnięciach Sue
- wejście ostatecznej wersji Elisabeth na show prosto na scenę, żadnej ochrony, żadnych charakteryzatorek, jedynie jedna osoba z ekipy nieprzejmująca się potwornym wyglądem i doklejonym plakatem na twarzy
- ciągłe powtarzanie KOCHAMY CIĘ, czy JESTEŚ PIĘKNA
- widzowie wbiegający na scenę aby ZABIĆ POTWORA, gdzie każdy normalny uciekałby w takiej sytuacji (przed chociażby krwawym prysznicem)
- dopełznięcie twarzy akurat do swojej gwiazdy na ulicy i tam ostateczne zakończenie historii
tak sobie pomyślałem...
Minąłeś się całkowicie z meritum tego filmu. Twój komentarz jest dowodem na to, że nie wszystko jest dla wszystkich
Yhy. Czyli według Ciebie, jeśli film można zrozumieć na inny sposób, niż Twój (a jest spora ilość filmów niejednoznacznych), to oznacza, że jest się analfabetą kinowym. Gratuluję postawy.
No i widzisz, to jest różnica między nami. Ja film interpretuje na podstawie tego, co zobaczyłem, a Ty musisz poczytać/posłuchać o czym był. A granicą interpretacji są granice umysłu, człowieku.
Widzisz? Nawet czytac że zrozumieniem nie umiesz, bo nie ma podstaw by sądzić, że czerpię wiedzę o filmie od autorki.
No inaczej z Twoją wiedzą nie może być, skoro to Twój jedyny argument :) Poza tym wbijasz się w temat interpretacji, aby udowadniać, że jest inaczej? Ludzie, swojego zdania już nie można mieć, bo cię zagryzą. Dałem filmowi ocenę 7, a Ty bijesz pianę jakby widniało tam 2. Idąc tokiem Twojego myślenia, to właśnie 2 powinienem wystawić, jeśli ostatni akt filmu miałbym odebrać "na serio". Żyj i daj żyć, człowieku.
Zastanawiające jest to, że z wypadku wyszła ona bez szwanku. Chociaż tutaj skłaniałbym się bardziej ku jej śpiączce.
Ale niezależnie od tego, ostatni akt traktowałbym jako taką absurdalną groteskę, która ma podkreślić to przesłanie filmu. Chociaż ja oglądałem to zaraz po seansie nowego Deadpoola & Wolverine, mój pogląd może być mocno zaburzony :)
Dobrze rozumiem, sugerujesz że tak naprawdę bohaterka zginęła w wypadku samochodowym? Jak dla mnie to mocno popłynęłaś. Żaden z tych punktów, które wypisałaś na to nie wskazuje. A wyjaśnienie jest dużo prostsze.
Po prostu ten film ma taki charakter - jest w dużej mierze surrealistyczny. Wiele scen i dialogów jest specjalnie przejaskrawionych, uproszczonych i nielogicznych, bo taką konwencję zastosowała reżyserka. Tego filmu nie powinno się traktować na poważnie, bo idąc tym tropem można by się doszukiwać nielogiczności w co drugiej scenie.