Poza techniczną realizacją filmu (z pominięciem plastelinowego ludzika na końcu), szczerze uważam, że nie zasłużył on na tyle pozytywnych ocen. Ani to odkrywcze, ani nowatorskie. Ile to już filmów, książek, piosenek, podcastów zostało stworzonych celem ukazania płytkości i smutnego życia pięknych i bogatych? "Czego to człowiek nie zrobi dla piękna i młodości?"; "Gwiazdki tv tak na prawdę są produktem!"; "Przemysł medialny dehumanizuje gwiazdki" itd, itd. Wielkie hur dur o nic! Temat nie dość, że oklepany, to ukazany dokładnie w ten sam sposób jak w tysiącu innych dawnych produkcji. Szczerze mówiąc, stare już "Ze śmiercią jej do twarzy", robi na mnie, do tej pory, 1000 razy bardziej piorunujące wrażenie.