Zauważyliście, że wszystko w zestawie i procesie jest dokładnie odmierzone poza jednym? Aktywator ewidentnie jest w porcji na więcej dawek i tylko ostrzeżenie, by używać go tylko raz. Wygląda jakby producenci tytułowej Substancji przewidzieli, że ludzie nie będą jej używać jak zalecono a nadmiar aktywatora rozwiązuje problem.
Ciekawe spostrzeżenie! To, że aktywator wystarcza na więcej niż jedną dawkę, może sugerować, że producenci „Substancji” celowo zostawili pewien „zapas” w zestawie, być może jako środek bezpieczeństwa lub technologiczny margines. Może to wynikać z kilku powodów. Po pierwsze, takie podejście mogło być zaplanowane, aby zapewnić, że substancja działa w pełni nawet przy pewnych niedoskonałościach aplikacji – nie każdy użytkownik może nałożyć substancję precyzyjnie, więc dodatkowy aktywator gwarantowałby efekt.
Ciekawsza interpretacja tego technologicznego „zapasu” wiąże się z psychologicznym wpływem na użytkownika. Świadomość, że aktywatora jest więcej, może wywołać pokusę użycia go ponownie, mimo ostrzeżeń. To mogłoby być sprytną pułapką ze strony producentów – subtelnym sprawdzianem ludzkiej natury, która często nie potrafi zadowolić się jednym rezultatem i dąży do doskonalenia siebie, nawet wbrew racjonalnym zaleceniom. W tym sensie nadmiar aktywatora mógłby działać jak „narzędzie pokusy”, prowadząc użytkowników do destrukcyjnych skutków nadmiernej ingerencji w swoje ciało.
To dodaje do filmu wymiar tragicznej ironii – bohaterka zostaje zwiedziona przez swoje własne pragnienia, przekraczając granice, które sama sobie wyznaczyła, ignorując zasady, mimo że miała wszystkie ostrzeżenia przed sobą.
Być może film nie stara się sugerować, że dostawcy mają tradycyjny interes, a raczej ukazuje ich jako metaforyczny symbol – wcielenie bezwzględnych sił rynku, które dostarczają ludziom to, czego pragną, bez względu na konsekwencje. Substancja może być traktowana jako produkt konsumpcyjny, który obiecuje więcej, niż można realnie osiągnąć, a dodatkowy aktywator staje się symbolem ludzkiej chciwości oraz obsesji na punkcie perfekcji i wiecznej młodości.
Dostawcy mogą przewidywać, że użytkownicy, nie mogąc oprzeć się pokusie, sami będą sięgać po więcej substancji, ignorując zalecenia – i właśnie ta autodestrukcyjna siła leży u podstaw tragicznej wymowy filmu. W takim ujęciu interes dostawców nie tkwi w zysku w klasycznym sensie, ale w przedstawieniu ludzkiej natury jako siły, która sama siebie napędza ku zgubie, niezależnie od ostrzeżeń.
Moim zdaniem działanie dostawców substancji można interpretować jako subtelne złamanie czwartej ściany. Wydają się oni być świadomi nie tylko wewnętrznego świata filmu, ale także tego, że ich „produkt” działa na głębszym, bardziej uniwersalnym poziomie. Poprzez manipulację użytkownikami – jakby testując granice ludzkiej natury, słabości i skłonności do autodestrukcji – dostawcy mogą pełnić funkcję czegoś w rodzaju zewnętrznej, niemal metafizycznej siły, która bada i kontroluje ludzi.
Jeśli rozpatrywać ich jako symbol, można ich porównać do organizacji pokroju masonerii czy iluminatów, które tradycyjnie są postrzegane jako ukryte elity rządzące z cienia, mające nie tylko ekonomiczny, ale także filozoficzny i kontrolujący wpływ na społeczeństwo. W tej interpretacji dostawcy substancji stają się czymś więcej niż tylko dostarczycielami produktów – są obserwatorami, a może nawet katalizatorami ludzkiej natury, sprawdzającymi, do jakiego stopnia użytkownicy mogą sięgnąć po zakazane czy niszczycielskie elementy, mimo ostrzeżeń.
Elisabeth nie była świadoma tego, że jest okropną, roszczeniową, rozpieszczoną i samolubną osobą. Gdy zaczęła odczuwać postępujący proces starzenia wiedziała, że już nie jest idealnie, nie wystarczyło jej, że "było dobrze", miało "być lepiej" jeśli nie "idealnie". W momencie gdy powstała Sue zachowała się tak jak zachowałaby się ona sama. Czyli od razu oszukała samą siebie, by realizować plan ważniejszy (bo bardziej jej) od dobra Elisabeth. Obie nie czuły aby były "jednością" jak to zapewniali producenci. Nasuwa się tu pytanie, czy to było perfidne kłamstwo mające na celu wywołać u klientów poczucie "że to z nimi jest coś nie tak" czy też to z Elisabeth jest coś nie tak. Jej charakter i osobowość mogły nie nadawać się do doświadczenia Substancji, tego nie wiemy. Jednak podejście producentów: pokątne, potajemne, podejrzane, bez fizycznego reprezentanta któremu mogła by się "poskarżyć" sugeruje, że oni dokładnie wiedzieli jakiego typu doświadczenie będą serwować oraz co i jak może pójść nie tak. Za każdym razem jak rozmawiała z przedstawicielem telefonicznie miałem dziwne odczucie, wyobrażenie osoby odbierającej telefon z myślą "no nie znowu to samo". Tak jakby osoba po drugiej stronie wiedziała na co się zanosi. Myślę, że nadmiar aktywatora miał być "wentylem bezpieczeństwa" w sytuacjach gdy ktoś nie da rady podać terminatora. W akcie totalnej desperacji i z myślą "gorzej już być nie może" :) Miałem wrażenie, że każdy klient jest obiektem badań, jednak w ostatniej scenie konglomeratu Elisabesue nikt nie pojawił się by pobierać jej próbki. Ciekawie pominięty został wątek płatności. Nie pamiętam by coś sugerowało, że cokolwiek przekazywała, przelewała. Pytanie czy to zabieg mający na celu ukazać, jak pogardliwie Elisabeth podchodziła do nadmiarowych pieniędzy czy też samym producentom nie chodziło o zysk ale o coś bardziej enigmatycznego. Co do tego co napisałeś na końcu, raczej nie szukałbym wątku elity sekretnie manipulującej z cienia. Ponieważ gdy elita stała twarzą w twarz z ulepkiem zdziwienie i okrzyk "potwór" było autentyczne. Co oznacza, że producenci są poza elitą filmową albo doskonale pousuwali wpadki poprzednich użytkowników. Tajemnicza organizacja bardziej wygląda jak ślina spluwana w twarz własnemu środowisku które w walce ze starością jest w stanie robić wiele niemoralnych rzeczy (jak terapie wspominane w teoriach spiskowych, które rzeczywiście istnieją ale ich skuteczność już nie jest potwierdzona). Mina pewnej ładnej choć z pierwszymi oznakami starzenia kobiety przed wejściem do sali mówiła "nie ma ratunku będzie tylko gorzej". Dlatego właśnie środowisko aktorskie tak doceniło ten film. "Jesteśmy hipokrytami gotowymi do najgorszych rzeczy wraz z podejrzanymi instytucjami by tylko było idealnie" pasuje do dużej części tych person. Epstein, Diddy, to dopiero początek góry lodowej, która na naszych oczach rozbije nie jedną sławę... Bezwzględne siły rynku są raczej reprezentowane przez panów chcących by dziewczyny "się uśmiechały" ;)
Elita producentów, w moim odczuciu, nie miała świadomości, że Sue jest w rzeczywistości Elizabeth w ulepszonej, młodszej wersji. A zamiary dostawców substancji mogły być inne od tego jak postrzegali to ich klienci.
Natomiast ominięcie wątku płatności(chociaż przez telefon padają słowa: "chcę złożyć zamówienie") faktycznie może świadczyć o tym, że dla dostawców nie chodziło jedynie o finansowy zysk, lecz o eksplorację ludzkiej psychiki. Ich działania mogły być postrzegane jako forma eksperymentu społecznego, mającego na celu odkrycie granic ludzkiej wytrzymałości w chęci realizacji pragnień. W ten sposób film stawia pytania o moralność takich praktyk oraz o to, co dzieje się z jednostką w obliczu takich doświadczeń, które redukują człowieka do obiektu badań. Wprowadza to widza w refleksję nad tym, jak w świecie sztuki i mediów wartość człowieka może być zredukowana do prostego towaru.
Miałem na myśli, że elita filmowa na sylwestrze gdy ulepek przemówił autentycznie była przestraszona. Sytuacja spotkania potwora była dla nich ewenementem więc albo Substancja jest czymś bardzo nowym (chociaż przy liczbie 500+ nie wiem czy można mówić o małej skali) albo do aż takich sytuacji nie dochodziło (to sugeruje ten gość bodajże 207 którego lepsza wersja dała jej pendrive) albo producenci dobrze zacierali ślady. Dziady zainteresowane Sue widzieli wyłącznie piękne młode ciało i to je chcieli eksploatować. Poza Elisabeth i Sue nie wiedział chyba nikt. Osoba po drugiej stronie telefonu nie chciała z nią rozmawiać ale z numerem (bodajże) 503 już tak. Ogólnie w badaniach naukowych stosuje się metodę podwójnie ślepej próby, czyli nawet osoba która podaje lek/suplement nie wie czy podaje placebo czy preparat. Tu się to rzuca w oczy gdy osoba która jest po drugiej stronie słuchawki najpewniej zarówno nie chce jak i nie może wiedzieć o kogo chodzi. Chociaż to przypomina też zachowania półświatka gdzie zazwyczaj np diller i klient wolą nie wiedzieć takich rzeczy jak imię, nazwisko itd.