Ale powyższe to filmy genialne same w sobie. Tutaj dobrze szło i po pół godzinie ewidentnie zaczynało zdychać. Końcówka z fontanną i niezliczoną ilością krwi to wisienka na torcie żenady tego przedstawienia. Stracony czas.
Cóż za odważne porównanie! Choć bardziej to przypomina próbę podciągnięcia własnej opinii pod coś, co brzmi poważniej. Fakt, że dostrzegasz w „Substancji” echa tych dzieł, świadczy o tym, że film zrobił coś dobrze: zainspirował cię do zestawienia go z klasykami. Tyle że twój argument, jak sam wskazujesz, zaczyna zdychać już po pierwszych kilku słowach: podobnie jak twoja zdolność do analizy czegokolwiek poza powierzchnią ekranu.
Co do „fontanny krwi”: jeśli widzisz w niej tylko efekt groteski, może faktycznie straciłeś czas. Ale to nie problem filmu, tylko Twój, bo nie potrafisz zauważyć, że ten finalny akt to nie tylko gra obrazem, ale emocjonalny i symboliczny kulminacyjny punkt misternie skonstruowanej narracji. „Wisienka na torcie żenady”? Raczej dowód na to, jak mocno „Substancja” wykracza poza twoją strefę komfortu intelektualnego.
Może zamiast krytykować coś, czego nie rozumiesz, spróbuj docenić, że film wywołał w Tobie co najmniej frustrację, co, bądźmy szczerzy, jest bardziej satysfakcjonujące niż twoja żalująca recenzja.
podobnie jak twoja zdolność do analizy czegokolwiek poza powierzchnią ekranu. - znasz mnie ? Wiesz co potrafię, a czego nie ? Gratulacje. Następny specjalista. Już sie nasłuchałem o Igrzyskach Śmierci a teraz jeszcze to. Ale masz racje - ten film wykracza poza moją strefę komfortu. Totalny syf, który odejdzie w zapomnienie szybciej niż nadszedł.
Nie muszę cię znać ponieważ twoja wypowiedź zdradza wszystko, co trzeba. Igrzyska Śmierci? Świetne porównanie, o ile mówimy o zmaganiach twoich szarych komórek. Miło jednak, że przyznajesz, iż film wykracza poza twoją strefę komfortu, choć wygląda na to, że ta strefa kończy się tam, gdzie zaczyna się potrzeba minimalnej głębi rozumowania. A co do tego "syfu", który rzekomo odejdzie w zapomnienie... spokojnie, twoja opinia już dawno zgniła na śmietniku tutejszych jałowych wypocin. I to nawet szybciej niż zdążyłeś nią nasmrodzić.
Naprawdę nie możesz znieść tego, że ktoś nie może ocenić tego czegoś tak jak Ty? Tu masz problem. Napawasz się czytaniem tego co napisałeś i całą reszta ma Ci iść w sukurs. Nie zrozumiałeś o Igrzyskach Śmierci. Dobre. Nie mamy o czym dalej pisać. Proponuje Ci zastosować interpunkcję i odpowiednie literować zwroty bo...tutaj leżysz.
Naprawdę muszę Cię rozczarować, ale to nie ja nie zrozumiałem, tylko Ty masz problem z moją odpowiedzią. Ale spokojnie, nie każdy musi ogarniać subtelności. Nie mamy o czym rozmawiać, gdyż twoje "argumenty" przypominają kartkę z zeszytu, na której ktoś uczył się pisać. Zanim zdecydujesz się na jakiekolwiek diagnozy, spróbuj trochę więcej popracować nad treścią, bo póki co, to ty leżysz, a w zasadzie, toniesz we własnym bełkocie.