Bardzo fascynowała mnie scena, gdzie główna bohaterka postanowiła w końcu umówić się z tym facetem ze szkoły - mimo że to nie była zupełnie jej liga, ale dla niego kobieta była najpiękniejsza.
Wyglądała przed randką bosko, ale coraz bardziej się szpeciła, wręcz maniakialnie, aż była bliska spóźnienia i ostatecznie nie pojawia się na spotkaniu... Mimo że dla niego nie musiałaby nawet w ogóle się malować - i tak by mu sie podobała.
Lepsze jest wrogiem dobrego jak widać.
Smutne to było. Widać bylo bardzo w tej scenie (i wielu innych) jak bardzo siebie nienawidzi i nieakceptuje, oraz to jak często wiele kobiet porównuje się z ładniejszymi, młodszymi itd. Nie doceniała siebie jaka była, miała zaburzony obraz siebie (na który na pewno się złożył kult piękna, który panuje i wyrzucenie jej z pracy) i w efekcie w tej pogoni straciła co miała.
Wiesz, ten gostek to zastępnik, nie jej liga podkreśla to motyw z karteczka z błota, jak by był cokolwiek krytyczny napisalby drugą.