Głupi, obrzydliwy i nie mający sensu od początku do samego końca. Lewostronni „fachowcy” się rozpływają nad tą wydmuszką, ale wszyscy inni widzą dobrze, że król jest nagi…
Twoja wypowiedź, zdaje się być doskonałą metaforą twojego rozumienia rzeczywistości: powierzchowna, uboga i bez jakiegokolwiek znaczenia.
A co do nagiego króla, to wiesz, chyba zapomniałeś się ubrać, ale spokojnie: w swojej bańce nadal możesz czuć się jak monarcha. Pytanie tylko, kiedy w końcu pęknie, odsłaniając nagość, której nie dostrzegasz, bo w twoim świecie "wydmuszka" to cała twoja percepcja.
Nader przenikliwie spojrzał Pan na ten temat, aż po granicę Pańskiego widnokręgu, wszelako istota zagadnienia leży w tym przypadku już poza ową granicą.
Moja przenikliwość nie zna granic, lecz niestety twoja kończy się tam, gdzie zaczynają się bariery twojej wyobraźni, a to, jak widać, dość wąska przestrzeń.
Materia tego niewątpliwie trudnego zadania zapewne stawiła by Panu mniejszy opór, gdyby w Pańskiej dyspozycji był innego rodzaju aparat pojęciowy.
Problem nie leży w braku odpowiednich narzędzi intelektualnych, lecz w samej naturze zadania, które, niezależnie od stopnia koherentności paradygmatu myślowego, pozostaje zbyt złożone, by go rozwiązać w danym kontekście, w jakim każda iteracja rozwiązania prowadzi do eskalacji kompleksowości, tworząc nieliniową oraz niemożliwą do skalowania dynamikę, gdzie proces analityczny generuje kolejne, nieskończone podproblemy. Niniejszym uznaję, że dalsza eksploracja wykracza poza granice efektywnej obliczalności. Żegnam, zatem, nieoczekiwanym, aczkolwiek nieuniknionym dystansem.
Problem nie leży w braku odpowiednich narzędzi intelektualnych, lecz w samej naturze zadania, które, niezależnie od stopnia koherentności paradygmatu myślowego, pozostaje zbyt złożone, by go rozwiązać w danym kontekście, w jakim każda iteracja rozwiązania prowadzi do eskalacji kompleksowości, tworząc nieliniową oraz niemożliwą do skalowania dynamikę, gdzie proces analityczny generuje kolejne, nieskończone podproblemy. Niniejszym uznaję, że dalsza eksploracja wykracza poza granice efektywnej obliczalności. Żegnam, zatem, nieoczekiwanym, aczkolwiek nieuniknionym dystansem.
Niestety granice przenikliwości są dość określone, bo szanujesz bardziej jakiś badziewny film, niż relacje z ludźmi.
Jeśli twoje relacje z ludźmi są równie głębokie, jak twoje przemyślenia o filmach, to może jednak nie będę żałować, że bardziej szanuję sztukę niż twoje płytkie uwagi.