Ludzie z Hollywood próbują nam wmówić, że świat wygląda jak w tym filmie. Do tego próbują prawić nam morały i klaskać.
Kobiety nie mają charakteru, dążą tylko do bycia podziwianą i pożądaną, a po 50. mają niskie poczucie własnej wartości, bo przecież nie mają już ciała dwudziestolatki i nie mogą świecić pupą przed ludźmi.
Mężczyźni są albo obleśnymi dziadami, chamami biegającymi za młodym tyłkiem, albo takim sąsiadem bohaterki (tak przerysowana postać, że aż boli).
Główna bohaterka jest tak płytka, że nawet nie da się jej pożądanie opisać. Co my o niej wiemy? Że w życiu ma tylko sławę i że siebie nienawidzi, po czym tworzy nową wersję siebie, żeby UWAGA! żyć tak samo. Jest głupia i wiecznie niezdecydowana.
Prawdziwe kobiety takie nie są! Mężczyźni też nie! Mam dosyć tego wmawiania nam, że jesteśmy jak te gwiazdy z Hollywood. Bo w jakim świecie trzeba żyć, żeby zwykle stwierdzenie: "nie podążaj za młodością za wszelką cenę" było czymś głębokim i odkrywczym??
Plus za ładne ujęcia i dobrą grę aktorską Demi.
Dokładnie! Umysł kretyna może coś takiego wydedukować, że po 50 nie ma życia, jest tylko mogiła i w życiu człowieka jest najważniejsza jest kopulacja. Niestety USA to stan umysłu.
To jest FILM. Nie rzeczywistość. Pamiętaj o tym następnym razem idąc na jakikolwiek film bo może to się źle skończyć dla Twojego zdrowia. I believe I Can fly czy inne tego typu FLAME ON! eh. Każdy film próbuje wmówić co innego. Film to tylko film. I o tym należy pamiętać idąc na jakikolwiek FILM. I mieć tą niezwykłą zdolność, umiejętność tzn. potrafić ODRÓŻNIAĆ rzeczywistość od fikcji.
Tak,oczywiście,wszystko tu zostało przejaskrawione ale to przeciez komedia z groteska ,pomijając juz fakt,że przywary które tu wyolbrzymiono istnieją w rzeczywistym świecie,pogoń za pięknem,wrecz co u niektórych zatracenie z racji np wykonywanego zawodu,bo starzy idą na bok,albo uprzedmiotowanie kobiet itp,przecież ta scena castingu albo podczas remontu gościu zbulwersowany ze jest halas ale gdy piekna laska w drzwiach sie pojawia to od razu spuszcza z tonu,albo gdy Dami szykuje się do randki i cały czas czuje dyskomfort,że wygląda nie dość atrakcyjnie,oczywiście to się tyczy tych które mają duże kompleksy ale ile z nas ich nie ma większe czy mniejsze ale często,samo życie...
Przecież ten film jest satyrą, do tego krytykującą właśnie to, co rzekomo ktoś Ci wmawia... To trzeba naprawdę się postarać, żeby nie zrozumieć tak prostego w przekazie filmu :)
Twój punkt widzenia jest całkowicie nietrafiony. "Substancja" to film, który nie próbuje wmawiać nikomu, że świat wygląda dokładnie tak, jak to pokazano na ekranie. Zamiast tego, przedstawia wyolbrzymione, satyryczne formy ludzkich zachowań, które mają skłonić do głębszej refleksji nad współczesnymi obsesjami. W szczególności dotyka presji na zachowanie wiecznej młodości, koncentracji na wyglądzie oraz lęku przed starością i przemijaniem.
Główna bohaterka nie jest wzorem do naśladowania – to postać celowo płytka, zagubiona w świecie iluzji narzucanych przez społeczeństwo. Jej wewnętrzna walka nie jest po to, żebyśmy ją podziwiali, ale żebyśmy zrozumieli, jak destrukcyjne może być dążenie do zachowania młodości za wszelką cenę. Jest uosobieniem skrajności, co w tym filmie pełni rolę ostrzeżenia, a nie moralizatorskiego przykładu. Jej życie po „odnowieniu” nie zmienia się, bo film pokazuje, że powierzchowna zmiana nigdy nie rozwiąże głębokich, wewnętrznych problemów. Próbuje „odrodzić się”, ale tkwi w tej samej pułapce, co wcześniej, co doskonale ilustruje jałowość takiego podejścia.
Jeśli chodzi o mężczyzn w filmie, zauważ, że nie są oni wcale jednolici. Z jednej strony mamy postacie o cechach skrajnych, jak "obleśni dziadkowie" czy nierozgarnięty sąsiad, ale one również są przerysowane, bo ten film operuje skrajnościami, aby podkreślić krytykę pewnych zjawisk społecznych. Postać sąsiada, którą krytykujesz, jest celowo przerysowana, jego rola polegała na przedstawieniu męskiego archetypu, który w rzeczywistości nie jest groźny, ale wręcz śmieszny w swoim infantylnym uwielbieniu dla atrakcyjnej kobiety. W ten sposób film ośmiesza zarówno jego zachowanie, jak i sposób, w jaki postrzega kobiety, redukując je do obiektu, ale jednocześnie pokazując, jak banalne i niegroźne są te pragnienia w porównaniu z poważnymi egzystencjalnymi problemami, z którymi boryka się główna bohaterka.
W rzeczywistości, film porusza znacznie głębsze kwestie – jak ludzie wpadają w pułapki dążenia do ideału, jak kultura narzuca nam nierealistyczne oczekiwania dotyczące ciała i sukcesu, i jak walka z przemijaniem staje się obsesją. Główne przesłanie "Substancji" dotyczy właśnie tej nieustającej pogoni za niemożliwym – młodością, doskonałością, akceptacją ze strony innych – i tego, jak niszczący wpływ ma to na życie ludzi. To nie jest przekaz, że "wszyscy" tak żyją, ale raczej, że taki styl życia prowadzi do tragicznych konsekwencji.
Twoje wrażenie, że przesłanie "nie podążaj za młodością za wszelką cenę" wydaje się płytkie, wynika być może z tego, że sam temat jest na tyle powszechny, że wydaje się oczywisty. Jednak sposób, w jaki film pokazuje konsekwencje tego dążenia, nadaje temu motywowi głębszy wymiar – to nie jest tylko kwestia wyglądu, ale całej tożsamości, która rozpada się, gdy człowiek staje się niewolnikiem powierzchowności.
Wreszcie, warto zauważyć, że film nie próbuje moralizować w prosty sposób. Jego przerysowany charakter to celowy zabieg artystyczny, który ma na celu uwypuklenie problemów współczesnego świata. Hollywood nie mówi, że wszyscy ludzie są tacy, jak w tym filmie, ale wykorzystuje te przerysowane postacie, aby skłonić nas do refleksji nad wpływem kultury na nasze życie i sposób, w jaki możemy tracić to, co naprawdę istotne w pogoni za iluzjami.
Piękne podsumowanie. Proponuję jeszcze założy wątek pod Harry Potter "Sami czarodzieje...", albo pod Das Bot "Sami faszyści...", albo pod Killer "Sami gangsterzy, a przecież ludzie tacy nie są!"