Widzę, że jeszcze nikt nie poruszył tego tematu ale waszym zdaniem:
1. Dlaczego substancja była darmowa ? Porównując chociażby fabułę Ze śmiercią jej do twarzy tam dostęp do eliksiru młodości miała tylko nieliczna garstka ludzi których było stać na taką fanaberię - sama postać grana przez Meryl zapłaciła za nią 1 000 000 dolarów
2. Jaki cel mieli twórcy Substancji? Eksperyment społeczny? Nieautoryzowany przez nikogo eksperyment naukowy ? Jakiś chory żart naukowca?
3. Już nie wspomnę o głupotkach medycznych jak brak odkażania przed iniekcją, brak dostępu do jednorazowych igieł w zestawach i cudowne zdolności bohaterek do zakładania motylków(które nie wysuwają się ze skóry!) i zastrzyków dożylnych( ale może Elisabeth ćpała w młodości stad ta umiejętność jej pozostała ) gdzie po wyciągnięciu igły nic się leje ale to tylko moje zboczenie zawodowe jako medyka. No i cudowne właściwości pobierania szpiku gdzie jednocześnie znika ci hybryda z paznokci! Ale powiedzmy że to tylko moje marudzenie i można przymknąć oko na taką formę filmu .
1. Z tego samego powodu, dla którego darmowe było np. jabłko z drzewa poznania dobra i zła w Księdze Rodzaju. To, że Substancja istnieje, nie oznacza, że jej zastosowanie zakończy problemy jej klienteli raz na zawsze. Jedyne, co robi, to zamienia jeden problem na drugi. I tak, jak Adam i Ewa zmienili ciekawość na grzech, Elizabeth (będę nazywał ją Liz, bo tak będzie krócej) zmieniła strach przed starością (ponieważ jej nastanie spowoduje zastąpienie jej kimś innym) na strach przed zastąpieniem (ponieważ zastąpienie jej spowoduje, że zostanie sama). Liz, po stworzeniu sobie Sue, zaczęła pompować w nią swoje kompleksy i przekonania (np. ten wywiad z Sue, przez który Liz wpada w szał i tapetuje szybę gazetami). Równie dobrze może to być powód, o którym powiem poniżej.
2. Bo ja wiem? Osobiście uważam, że najbliżej jej do leku na wyobcowanie, niż na "starość". Chyba każdy rozumie, dlaczego im wyżej człowiek siedzi na drabince społecznej, tym bardziej jest odłączony od rzeczywistości. W sensie; nie rozumie tego, jak mają się ludzie niżsi klasą lub - nie daj Boże - bezdomni grzebiący w śmietniku na ziemi. Koncept rozdzielenia ciała na "pierwotne" i "młode" brzmi jak rozwiązanie cichego wołania o pomoc tych wszystkich celebrytów jak Liz. A dokładniej wołania typu "Chcę znowu cieszyć się z małych rzeczy". Przykład: "diler" Substancji, który dał jej znać o istnieniu całości. Liz poznaje go jako młodego pielęgniarza, a w dinerze dowiaduje się, że tak naprawdę jest starszym panem (zwróć uwagę, że początkowo zwraca się do niej z uprzejmością i szacunkiem, dopóki nie zauważy jej stresu i prób zasłonięcia palca). Być może jest twórcą Substancji? Dlatego mógł nie życzyć za nią jakiejkolwiek zapłaty; szukał drugiej osoby, która mogłaby ją przetestować.
3. A niby jak Sue była w stanie znaleźć pracę i stać się celebrytką bez dokumentu tożsamości? :P
Skąd wiesz że była darmowa? Widziałaś że była darmowa? Sory, ale po tym na co zwracasz uwage, to ten film nie jest dla ciebie i nie powinieneś był go oglądać, nawet jeżeli dałeś mu 7 gwiazdek a nie jedną.
1. W „Substancji” nie ma jednoznacznej informacji o tym, czy substancja jest darmowa. W filmie, w momencie, gdy Elizabeth mówi „chcę złożyć zamówienie”, możemy jedynie przypuszczać, że nie jest to darowizna, lecz raczej transakcja – jednak kontekst tego fragmentu nie jest rozwijany, ponieważ twórcy filmu świadomie pomijają takie szczegóły, które mogą odciągnąć uwagę widza od głównej idei. Tak jak wiele innych elementów, kwestia ceny substancji jest drugorzędna i pełni jedynie rolę wprowadzenia w fabułę. Film nie stawia sobie za cel wyjaśnianie praktycznych aspektów takiego wynalazku, co pozwala skupić się na głównych wątkach – psychologicznym dramacie bohaterki i jej relacji z pożądaniem, pięknem i młodością. W tym sensie twórcy świadomie eliminują detale, które mogłyby stać na drodze do bardziej metafizycznego, surrealistycznego i holistycznego przekazu, który jest sercem tej opowieści.
2. Co do pytania o cel twórców, warto zwrócić uwagę, że „Substancja” nie jest typowym filmem, który ma jednoznaczne przesłanie czy racjonalną logikę. Substancja, a właściwie to, co ona symbolizuje, ma na celu raczej wywołanie refleksji nad kondycją ludzką, dążeniem do perfekcji, a także obsesją na punkcie piękna i młodości. Bohaterka nie jest jedynie postacią, którą obserwujemy w kontekście fabuły – ona jest także „trybikiem” w szerszym, holistycznym mechanizmie. W tym sensie twórcy substancji i sam "eksperyment" to rodzaj "narratora" oraz "narzędzie", które służy do ilustrowania wewnętrznych procesów bohaterki, jak i szerszej refleksji nad naturą ludzkich pragnień. Z tej perspektywy sama substancja, podobnie jak jej twórcy, staje się częścią większego, metafizycznego doświadczenia, gdzie granice pomiędzy bohaterką(EGO), twórcami, a nami-widzami zaczynają się zacierać. Film staje się przestrzenią do zadawania pytań, a nie udzielania gotowych odpowiedzi, a każdy element w nim – od postaci po tytułową substancję – jest częścią tej wyrafinowanej gry.
3. „Substancja” nie jest filmem dążącym do realizmu medycznego. To dzieło, które z premedytacją operuje na granicy absurdu, groteski i surrealizmu, gdzie nie chodzi o dokładność procedur, a o wywołanie emocji i wrażeń u widza. Sceny z igłami, motylkami, czy szpikiem nie mają być wiernym odwzorowaniem rzeczywistości, ale manifestem artystycznym, który ma na celu podkreślenie dystorsji ciała i umysłu bohaterki w kontekście jej dążenia do perfekcji. „Substancja” nie jest filmem o medycynie, a o psychologii, tożsamości i granicach ludzkiej wytrzymałości.
Dziękuję za wszystkie teorie i odpowiedzi, by zrozumieć ten film bardziej. Może po prostu miałam zbyt dobrego dnia by wyłapać te wszystkie szczegóły, o których mówicie . A oburzonego pana bardzo przepraszam, że sięgnęłam po ten film i ośmielam się tracić twój czas. W końcu jestem na tym portalu tylko dwadzieścia lat i nic się nie znam. Pozdrawiam i życzę miłego dnia