50 letnia wypalona pani z korpo, nagle staje sie mloda dzieki tajemniczemu narkotykowi i wraca do czasow swojej mlodosci i szalenstw, czyli zmieniania mezczyzn w bardzo duzej ilosci oraz przyjmowania wielu ilosci "bodzcow" dla psychiki i ciala pod wplywem alkoholu. Kolejny film z cyklu "kobietki, mozecie keksowac sie ile chcecie, w kazdym wieku, niech zyje demoralizacja"
Nie ma nawet co wchodzić w dyskusję z konfiarskim trollem, który liczy na atencję w odpowiedziach. Jego wypowiedź reprezentuje wszystko co jest nie tak z Filmwebowskim forum od jakiegoś czasu.
Praktycznie wszystko trafnie przewidział, nie trafił jedynie z przesłaniem. Ten film krytykuje patriarchalny przemysł rozrywkowy, ale przy tym nienawidzi kobiet. Nawet przez sekundę nie stara się pokazać ich z jakiekolwiek strony niedotyczącej ich wyglądu i znęca się nad nimi przez dwie i pół godziny, ewidentnie obwiniając je za ich próżność i traktując je jak puste idiotki zasługujące na najbardziej okrutną karę. W filmie o kanonie piękna w ogóle nie wspomina się o mediach i koncernach kosmetycznych, producenci Substancji nawet na niej nie zarabiają i nie wiadomo o nich kompletnie nic, a Sue faktycznie nie robi nic poza podbijaniem świata telewizji i mody w godzinach pracy i imprezowaniem w ramionach przygodnie poznanych mężczyzn w czasie wolnym.
Być może Fargeat nie robi tego celowo, ale ewidentnie nie ma pojęcia, na czym polega istota body horroru, więc trudno być zaskoczonym, jeśli straciła kontrolę nad tym, o czym jej film miał opowiadać.