Substancja

The Substance
2024
6,7 102 tys. ocen
6,7 10 1 102014
8,0 79 krytyków
Substancja
powrót do forum filmu Substancja

czy 1+1=1?

ocenił(a) film na 7

The Substance, podkreśla charakterystyczny problem dzisiejszego człowieka, który często nie widzi cierpienia jako obiektywności, która nad nim ciąży. utrata kształtnego ciała i uroczej twarzy powinna przypominać, o przemijalności tego co materialne i strzec przed przywiązywaniem się do tego.

Podobnie jak większość aktualnie żyjących ludzi, Sparkie od najmłodszych lat marzy o sławie, nie będąc jakkolwiek kompetentną do tego osobistością. W przeciwieństwie do większości, los obdarował ją urodą, co pozwoliło zmienić pragnienie w rzeczywistość. Tylko i wyłącznie ciało bohaterki istnieje, jej osobowość stanowi jego zwierciadło. Bez przychylności losu i genetyki, nie byłoby Elisabeth Sparkie w szeregu alei gwiazd. Jest ładnym transparentem, pozbawionym treści.

Autorka przypomina nam jacy głupcy dziś stoją przed mównicą, widzimy oblicze wielkich narratorów, którzy nie mają do przekazania żadnych wartości, dobrali się do mikrofonu przez przychylność losu i głoszą głupoty, w które sami zaczynają wierzyć. Dobrze, że pamięć o tych celebrytach, trwa podobnie długo jak zainteresowanie nazwiskiem bohaterki na hollywoodzkim dreptaku. Trafną parodię wielkiej narracji pokazano także w postaci Harveya, nihilisty psycho-kapitalisty pokroju Elona Muska czy w polityce firmy produkującej substancję.
Film podobnie jak żółtko rozłożył się na dwa; balansuje między kiczem a naturalizmem, ale czy 1+1 na pewno równe jest 1? Podczas seansu, nagminnie prześladowało mnie wykluczanie się tych dwóch stylistyk. Groteskowe elementy, całkowicie wyniszczały elementy naturalizmu i na odwrót, gryzły się niczym dwoista bohaterka, która w zasadzie stanowi kłótliwą jedność. Coralie Fargeat, stworzyła dwoisty, wykluczający się zabieg, ale po rozkładzie żółtek, nie da się wrócić do pierwotnej, spójnej wersji. Przez to film jest niezwykle kiczowaty.

Substancję zapychają zbędne „przypominajki”, na pewno zyskałaby w moich oczach po wycięciu pół godziny zbędnego materiału, często traktującego widza z góry jak półgłówka, który sam nie potrafi dostrzec elementów i ich zapamiętać.
Nie pomaga tania symbolika; na szlafroku, czy w innych domowych przedmiotach.
To już nie jest fajny kicz, tylko zanudzanie.
Zdecydowanie przeważają jednak sceny warte zobaczenia. Naturalistyczne elementy i liminalne kadry w towarzystwie prostego, lecz świetnego soundtracku wywołują unikatowe uczucie synestezji, a konflikt stylistyczny nadaje osobliwego humoru i pogrywa z widzem.