Film zapowiadał się naprawdę dobrze. Większość jest super (pomijając gdzieniegdzie nadmierną i zbędną goliznę), ale zakończenie to jest jakieś nieporozumienie. Męczyłam się strasznie tymi zbędnymi scenami gdzie tworzy się juz ta anomalia, są jakieś halucynacje u bohaterki, (które też z kolei dostają zbędne wyjaśnienie, że to jej wyobraźnia). Moment gdzie ona idzie do studia mógł zostać taki jaki był, ludzie klaszczą, jest imprezka i to jest od początku wiadome, że to iluzja.
To wszystko było niezwykle na siłe zrobione, jak i panika ludzi i od razu chęć mordu? Serio? Ona tylko stała a ludzie się rzucili. Jeżeli nie stawiała zagrożenia, to ludzie inaczej by zareagowali. Sama logika tego sylwestrowego show. Co to miało być konretnie? Jakaś sylwestrowa noc przebojów? Tancerki świecą biustem, a na widowni dziecko, czad. Film mógł się zakończyć samą sceną, gdzie Sue zaczyna się rozpadać przed występem. Albo wstrzykuje substancję. Ale nic więcej. Wszystko co się potem działo jest zbędne i najlepiej uznać, że tego w ogóle nie ma. To zakończenie zniszczyło cały urok filmu