Oryginalny film z 1966 roku widziałem kiedyś, przed laty, jeszcze na pirackich kasetach video. Nową wersję zobaczyłem w polskim kinie, podczas rozdania "Fantomów". Zrobiła na mnie spore wrażenie.
Przede wszystkim widać, że to film Miike. Połączenie brutalności z niezwykle malowniczą opowieścią i seksownymi dziewojami od strony wizualnej właściwie nie może się nie podobać. Sama opowieść jest ciekawa, a jednocześnie bardzo zabawna. Niektore sceny - taniec jednej z bohaterek czy strzelanina na polu (a wlasciwie walka o "obrotówę") - robią spore wrażenie. Podobnie jak i scenariusz, który ciągle robi widza w konia, nie pozwalając za szybko załapać konwencji. Do tego dochodzi muzyka, czerpiąca z dorobku Morricone'a, ale i rozszerzająca go.
Jedni dopatrzą się w filmie westernu anime, inni dobrego kina sensacyjnego. A fani Miike? Pewno podzielą się na zachwyconych i rozczarowanych. Wśród tych drugich nie zabraknie pewno tych, którzy kochają dawnego Miike. Ale ten już nie wróci...