"27,000 pocisków nuklearnych. Jednego brakuje."
W tych kilku słowach zawarty jest właściwie cały film. Oczekiwałem sensacyjnego thrillera z wątkiem politycznym. Nie zawiodłem się - wszystko było jak należy, jednak tylko przez pierwszą połowę filmu. Później nastąpił szok - wybuch Trzeciej Wojny Światowej. Tego się zupełnie nie spodziewałem. Szczena mi opadła, gdy zobaczyłem wydarzenie ją rozpoczynające. To się nazywa suspens. Uwielbiam oglądać filmy, nic praktycznie o nich nie wiedząc, wtedy takie sceny rzucają mnie praktycznie na kolana.
"Sum of All Fears" to czwarty film opowiadający historię Jacka Ryana (bohater powieści Toma Clancy). W poprzednich filmach w tę postać wcielał się Harrison Ford.. Tym razem, niejako w zastępstwie, gra ją jednak Ben Affleck. Trudno stwierdzić, czy był to dobry wybór. Osobiście o wiele bardziej wolałbym podziwiać na ekranie Harrisona Forda, w końcu co klasa to klasa, jednak Affleck mimo wszystko wypada całkiem nieźle. Rola jest idealnie do niego dopasowana. W pewnym momencie, gdy dostaje pistolet do ręki i ma zrobić osłonę, mówi: "Nie! Przecież ja jestem od roboty papierkowej - ja normalnie siedzę za biurkiem!". Te słowa oddają go idealnie. Jednocześnie jest jednak głównym bohaterem, więc oczywiście jego misją jest ocalenie świata przed zagładą. Według mnie był w swojej roli wystarczająco przekonujący - na tyle, że zupełnie przestałem zwracać uwagę na aktora, a skupiłem się całkowicie na granej przez niego postaci.
Partnerem Jacka Ryana jest William Cabot, grany przez Morgana Freemana. Jest to rola bardzo typowa dla niego, zupełnie niczym się nie wyróżniająca od pozostałych. Morgan Freeman to przykład idealnie zaszufladkowanego aktora, odtwarzającego w każdym kolejnym filmie tę samą postać. Jednak trzeba przyznać, że robi to po mistrzowsku. Urzędnik państwowy, policjant, detektyw FBI lub agent CIA, tak jak w tym przypadku - to jest jego żywioł.
"Sum of All Fears" to porządne kino akcji. Dwie godziny rozrywki na najwyższym poziomie. Zarysowany konflikt jest perfekcyjnie pokazany i (co najważniejsze) wydaje się być w stu procentach wiarygodny. Dokładnie tak może dojść do wybuchu Trzeciej Wojny Światowej. Jednak niestety nie jest to film perfekcyjny. Posiada jedną wadę, tak bardzo charakterystyczną dla dzieł wyprodukowanych w Hollywood. Jest nią zakończenie - trochę przerysowane, bardzo patetyczne, zbyt idealne. Jednak tak typowe, że zdążyłem się już do tego przyzwyczaić, co pozwoliło mi oglądnąć ten film ze sporym zaangażowaniem i niemałymi emocjami. Polecam wszystkim lubiącym dobrą rozrywkę.