To żałosny eksperyment pokręconej wizji postrzegania świata przez Magnusa von Horna. Prawie wszystkie ujęcia są kręcone kamerą z ręki z odległości 20-30 cm od twarzy aktorów. Można policzyć wszystkie krostki i pieprzyki na ich twarzach. To jakieś wariactwo, aż oczy bolą. W całym filmie jest tylko kilka szerokich planów. Skandaliczna szmira, mimo że temat dobry, a gra Magdy Koleśnik znakomita. Niestety reżyser postanowił wcielić w życie własne poprane pomysły tworzenia filmów.