Przede wszystkim film zyskuje na ironicznym poczuciu humoru Tima Burtona ;) Jest niesamowicie mroczny, zdjęcia są cudowne. Ale cóż z tego? To filmik na jeden raz, urodziwy, ale banalny bardzo. Historyjka przewidywalna i prosta, właściwie tylko w formie musicalu można ją łyknąć. Szkoda tylko, że i jako musical nie prezentuje się to jakoś nadzwyczaj interesująco. Piosenki są marne, a osoby je wykonujące też wielkimi maestrami wokalnymi nie są. Myślałem, że wszystko popsuje Cohen, a wypadł chyba nawet lepiej od Deppa. I tutaj zastanawiam się za do, do cholery, jest nominowany Johnny Depp do Oscara? Ta rola jest przeciętna, on śpiewać nie potrafi, i tyle najróżniejszych nominacji? Nie rozumiem tego świata, od kiedy to docenia się aktora za całokształt? Lepsza była już Helena Bonham Carter - zwariowana i zabawna, ta rola kojarzyła mi się z "Fight Clubem". Natomiast Depp najzwyczajniej w świecie pomysłu na rolę nie miał, chyba już mu się one pokończyły, bo zarówno w "Charlie i fabryce..." jak i "Jeźdźcu bez głowy" był bardziej interesujący. Jego rolę w "Sweeney Todd" mógł odtworzyć każdy inny aktor i nie zauważyłbym różnicy.
Można obejrzeć, ale Tim Burton stworzył ciekawsze filmy. Cóż to za musical, z którego żadna piosenka nawet minimalnie nie wpadła mi w ucho?
Nie którym wpada w ucho, na przykład mi ! "On śpiewać nie potrafi" - mam do ciebie pytanie w związku z tą wypowiedzią a mianowicie jesteś jakimś muzykiem, wokalistą (bardzo dobrymi i szanowanym ), krytykiem muzycznym ?
Dla zwykłego zjadacz chleba jak ja to Johnny Depp z tą rolą poradził sobie bardzo dobrze jak i aktorsko i muzycznie.
Ale na szczęście Dexter ci sie podoba :)
Pozdrawiam :)
Za to ja widzę, że jesteś fanem/fanką filmu/Deppa ;) Raczej nie trzeba być krytykiem, a wystarczy być zwykłym zjadaczem chleba z miarę przyzwoitym słuchem, by zauważyć jego braki wokalne i to w ogóle nie jest kwestia sporna, Bonham Carter też zbyt dobrego głosu nie ma, ale poradziła sobie lepiej. Można powiedzieć, że nie ich wina, bo są aktorami, a nie muzykami, ale niech podam przykład w postaci "Chicago", gdzie zarówno Catherine Zeta-Jones jak i Renee Zellweeger śpiewały fantastycznie. A i utwory (niektóre) były naprawdę fantastyczne. Natomiast większość tego co jest tutaj ciężko nazwać nawet śpiewaniem, już bym to prędzej postrzegał jako odmianę melorecytacji. Zabrakło mi też trochę tańca, bo jakieś dwa nudne wywijasy Deppa i Heleną, to jest praktycznie nic. Same utwory? Wpadły ci w ucho, no cóż, niektórym podobno wpada w ucho Linkin Park.
Jakimś fanem ! nie fanką :) to Deppa nie jestem ! Może dlatego wywnioskowałeś to po tym że jego filmy dość wysoko oceniłem i dałem mu 10 ( wiem że "Piraci ..." to czysta komercja, ale przyjemnie się to ogląda i nie ze względu na to że gra tam Depp. Ale za to film "Co gryzie Gilberta Grape'a" uważam że jest rewelacyjny (oglądałem go jako szczyl z jakieś 10-12 lat temu i wtedy już zrobił na mnie ten film duże wrażenie).
Leonardo DiCaprio - też dałem 10, ale również nie dlatego że jestem jego fanem ( bo chyba coś by musiało być zemną nie tak ;) ), ale dostał tą ocenę głównie za wyżej wymieniony film, ale także za inne jego role.
Fanem to jestem Dexter :) to mogę z czystym sumieniem potwierdzić !
Bardziej to ty jesteś bliżej bycia fanem Deppa niż ja ! Trochę masz filmów w ulubionych z jego udziałem a ja mam tylko Sweeney'go i nic po za tym.
Tyle że ty dałeś mu ocenę 9 a nie 10 jak ja. Podejrzewam że ci co są przez ciebie ocenieni na 10 to nie wszystkich jesteś fanem.
a to nie jest przypadkiem taka trochę cecha musicalu, że historia bywa najczęściej banalna i prosta (wyjątki to często rzeczy wybitne ;)).[poza tym to adaptacja musicalu scenicznego - scenariusz zbyt oryginalny nie będzie] historia stara jak świat - zemsta zaślepia i szczęście nie daje. fakt że wszystko było przewidywalne mi osobiście przyjemności z oglądania filmu zbytnio nie umniejszył, bo porwał mnie sam obraz i sposób przestawienia historii a nie jej treść. w tym filmie zachwyca klimat i zdjęcia - zgadzam się w w 100 %-ach. no i jeszcze kostiumy! co do warstwy muzycznej... mi się podobały te trochę smętne, mroczne, 'odpychające' melorecytacje - spójnie korespondowały z treścią i 'podkręcały' dość banalny scenariusz. słuchu muzycznego to nie mam za grosz i może dlatego się nie czepiam ;] piosenka który sweeney śpiewał z sędzią [przy goleniu] wpadła mi w ucho. może nie na tyle by ściągać soundtracka, ale było naprawdę ok. co do deepa... fenomen tego aktora w sporej części wynika z jego uniwersalności i dlatego jakoś mnie typek drażni ;] wolę aktorów bardziej zaszufladkowanych - po prostu oglądając film często zostaje mi jakoś ślad po poprzedniej roli i wkurza mnie, że np. twarz gangstera kojarzy mi się z jakąś ciompą z innego filmu ;) trochę to głupie może ale niezależne ode mnie ;) ale ta rola deepa mi się podobała!. mam dziwne wrażenie, że kojarzyła mi się wizualnie z mglistym wspomnieniem z dzieciństwa edwarda nożycorękiego. a jest to najlepiej zapamiętany i jeden z najpiękniejszych filmów, jakie w latach chłopięcych widziałem.
Kochany...moim zdaniem, (oczywiście nie napisze jak ty powyżej "on śpiewać nie potrafi") Depp ma idealną barwę głosu, ponieważ śpiewając np " Epiphany" (jeżeli jest błąd w tytule przepraszam), zauważ, iż początkowo jego głos jest ostry ( jak to u morderców bywa ), ale ta partia później gdy śpiewa o swej żonie wręcz mnie zauroczyła. Takiej modulacji u osoby, która pierwszy raz styka się z wokalem jeszcze nie słyszałam. I co ty na to powiesz, a może nam zaśpiewasz super mistrzu? Stwórz duet z Mandaryną bo Depp ci nawet do pięt nie dorasta. Więc słońce, wątpię by się fatygował.
Kolejny komentarz z serii "zrób to lepiej, jak jesteś taki mądry". Krótko mówiąc - komentarz idiotyczny. Jakby tak było to nikt nie mógłby żadnego filmu skrytykować, a to nie na tym niestety polega. Ja oceniam jako i widz i nie ma tu żadnego znaczenia czy zrobiłby to lepiej czy gorzej. Ważne jest, że od niego lepiej zrobiłoby to wielu. A z tą modulacją to się uśmiałem, serio.
ja nie jestem żadnym krytykiem i lubię Deppa.. być może to wpływa na moją ocenę- ale staram się być obiektywna i moim zdaniem faktycznie w pewnych momentach słychać niedociągnięcia -czyli po prostu brak wyćwiczonego głosu... ale efekt ogólny jest naprawdę dobry, cały czas mam w domyśle,że facet śpiewa pierwszy raz w życiu
"nie potrafi śpiewać" to pojęcie względne, bo ponoć to można wyćwiczyć, oczywiście niektórzy mają talent -tym jest łatwiej, ale podobno prawie każdy może się nauczyć , prawie- wiadomo kto nie ma za grosz słuchu ...
ten komentarz dotyczy nie tylko Deppa ale i innych śpiewających z wyjątkiem
Jak nie wiesz co to modulacja ( zapewne nic śmiesznego uwierz mi ) to sobie poczytaj.Ja tu widzę, że mało osób się z tobą zgadza i moje obiektywne oko mówi, iż nie lubisz krytyki. A widać prawie wszyscy dają ci tu kopa. A wiesz czemu? Bo mają racje. Powiedz mi, fragment mojego komentarza ze słowami "zrób to lepiej" nie do końca jest taki idiotyczny. Posłuchaj jeżeli jesteś gruby nie obmawiasz drugiej grubej osoby, jeżeli ktoś jest niezgrabny, a ty też jesteś nie mówisz o tym. Więc co z tego wynika, że umiesz świetne śpiewać i masz głos...twoja "obiektywna ocena" sprowadza się do objawów niedelikatności i chamstwa. To moja obiektywna krytyka i w nosie mam co czujesz. Tak samo jak ty masz w nosie innych. I pisz sobie na mój temat, co chcesz...to tez mam gdzieś.
Nie ma czegoś takiego jak obiektywna ocena, choćbyś nie wiem jak bardzo chciała. Reszty twego bełkotu nie skomentuje, bo nawet sam pan Depp przyznał, że o śpiewaniu nie wie nic, więc cóż można jeszcze dodać.
I wyobraź sobie, iż taka straszliwa ze mnie bestia, że też mam w nosie co ty czujesz. Po to jest to forum by wystawiać komentarze na temat filmów, nie zawsze pozytywne. I uwierz mi - Johnny'emu Deppowi nie będzie przykro, że tym razem nie dałem się nabrać, bo ma całą rzeszę fanów (fanek?) które są zachwycone i już czekają na jego debiutancki album, którego nigdy nie będzie.
Komentarze w stylu „jeśli jesteś taki mądry, to zrób to lepiej” to stara śpiewka. Jeśli przyjdzie czas, gdy Albertino czy ktokolwiek inny będzie chciał robić filmy, to na pewno spróbuje. Teraz zaś ocenia film z punktu widzenia widza i swóje spostrzeżenia przedstawia. Nie raz i nie dwa aktorzy śpiewali w filmie po raz pierwszy i lepiej im to wychodziło. Zwłaszcza, że głos można naprawdę wyćwiczyć (przykład – Doda. Nie jest to żaden żart. Rabczewska brała profesjonalne lekcje śpiewu). Skoro aktorzy wiedzieli na co się piszą mogli zrobić podobnie. Stać ich było na lekcje u najlepszych nauczycieli. Równie dobrze można wystawić amatora w lotach narciarskich na skoczni. Chłop się zabije, ale widzowie uznają, że jak na pierwszy raz nie było wcale tak źle:] Dla przykładu Kidman i McGregor śpiewali w „Moulin Rouge!” na żywo i efekt jest o wiele lepszy niż w „Sweeney’u”, gdzie zapewne wszystko zostało nagrane w studiu.
Dobrym przykładem może być również "Chicago", w którym aktorzy pod względem wokalnym prezentowali się naprawdę nieźle. W "Sweeney Todd" z kolei nawet ciężko te pomruki Deppa nazwać śpiewaniem. Lubię tego aktora, ale są naprawdę pewne granice fanatyzmu, jeszcze ta nominacja do Oscara mnie dobija. Już wolałbym żeby dostał ją zamiast niego (pierwsze co mi przyszło do głowy) Denzel za "American Gangster" albo Christian Bale za "3:10 do Yumy". Johnny Depp dostał nominację za bycie Johnnym Deppem, oby jeszcze nie dostał samego Oscara, bo wiadomo, że Akademia lubi czasem wpadać na głupie pomysły.
W zasadzie się zgodzę, poza może twoja oceną gry Deppa. Faktycznie za dużo się nie napracował, ale... To jego spojrzenie, ta prygarbiona sylwetka. IMO charyzmy ta kreacja ma mnóstwo i przez to nominację do Oskara uważam za zasłużoną (Złotego Globa też). Pzdr.
Porównywanie Chicago czy Moulin Rouge do Sweeney Todda jest absurdem! Mamy tu zupełnie dwie odmiany musicali!
Uważam, że Johnny Depp świetnie zaśpiewał, głębokim, niskim głosem.
Nie porównuj Cohena do Deppa, bo mieli kompletnie różne role! Jak sobie wyobrażałeś zagranie Sweeney Todda? Że będzie piał z zagranicznym akcentem, jak Pirelli? Sweeney miał być mroczny, zgaszony, a jednak pałający rządzą zemsty, niewidzący nic, prócz własnego celu, zdeterminowany i zniszczony przez straszne cierpienie. I na mnie rola Johnny'ego właśnie takie zrobiła wrażenie.
Pisze się 'żądzą'.
Widzę z Twojej strony bardzo pokojowe nastawienie, ale się odniosę do wypowiedzi:
"Porównywanie Chicago czy Moulin Rouge do Sweeney Todda jest absurdem! Mamy tu zupełnie dwie odmiany musicali!"
To z czym mam ten film porównywać? Wolno mi z czymś w ogóle, czy jest on jedyny w swoim rodzaju i jakiekolwiek porównania będą grzechem?
"I na mnie rola Johnny'ego właśnie takie zrobiła wrażenie."
A na mnie nie zrobiła.
A kto tu mówi o genialnym śpiewie? McGregor w „Mouline Rouge!” też odrobinę fałszował, ale ogólny efekt był o wiele lepszy niż u Deppa. Zresztą śpiew głównych bohaterów to tylko jedna z wielu wad tego filmidła.
Według użytkowników filmwebu niczego nie można z „Sweeney’em” porównywać, chyba że film Burtona wypadnie przy tym na plus. A najlepiej to w ogóle tylko pozytywne komentarze powinny się pojawiać, bo tak. I już.
Jestem tuż po filmie, i powiem, że zdjęcia, scenografia, wszystko po prostu super. Depp może nie miał pomysłu na rolę, ale za to odegrał ją w swoim wielkim stylu, jak każdą. Dla mnie świetnie pasował do tej roli. I wybaczcie, ale teksty typu on nie umie śpiewać, ciągle śpiewją itd, to są chyba nie na miejscu. To jest musical- naśpiewaniu wszystko się opiera. Aktorzy są od grania, a nie od śpiewania, no , ale jak dla mnie to wszyscy aktorzy świtnie śpiewają. To że czasem zafałszowali to nie ich wina- nie są przecież w tym fachu. Filmowi dałam 10 pkt, i uważam że warto na niego iść.
"To że czasem zafałszowali to nie ich wina."
Litości. A kogo wina? Wielu aktorów nie jest w tym fachu, a zdarza im się dobrze śpiewać. musicalach.
po prostu ja potrafię zrozumieć, że ktoś nie jest idealny i nie zna się na wszystkim. W kilka miesięcy nie ma opcji, aby genialnie nauczyć się śpiewać.
Wiesz co? Aż mi się już tych twoich bzdur czytać nie chce. Ludzie przestańcie się z nim kłócić, oddajcie mu smoczek i niech spada!
Ja się w pełni zgadzam z Albertino. Przede wszystkim co do nominacji Deppa do Oscara (Denzelowi Washingtonowi o wiele bardziej się należało), muzyki (nic nie wpadało w ucho) i partii wokalnych. Nie wszystko co jest podpisane nazwiskami Burton+Depp musi być niewiarygodnym, ponadczasowym arcydziełem. Sam ,,Sweeney Todd" do kina nic świeżego i ciekawego nie wnosi.
Ja niestety doznałem małego szoku bo źle przeczytałem opis i poszedłem do kina w przekonaniu, że to thriller. Strasznie się skrzywiłem widząc śpiewającego Deep'a a moje zniesmaczenie sięgnęło zenitu gdy się okazało, że to musical i wszyscy próbują śpiewać. Właśnie próbują. Z każdym razem śpiew ten rwie mroczną konwencję filmu, przesłania wysublimowaną - jak to zwykle u Burtona, którego lubię i cenię - formę. Do obsady nie mam nic, Deep i Carter tworzą zgrany duet - o ile ten pierwszy nie zaczyna męczyć widza swoim wokalem. Cała ta makabreska może i momentami wypada komicznie w zderzeniu z musicalową konwencją ale w ogólnym rozrachunku pasuje jak frak na gwiazdę psychodelicznego rocka.
Co wy macie do tego śpiewu? Przecież nie było tak źle... muzyka była jaka była, bo przecież to miał być nie tylko musical, ale i thriller, a więc musiała pasować, do mrocznej scenografii.
A zresztą jak macie coś do śpiewu to sobie obejrzyjcie starsze wersje "Sweeney Todda" Na YT... i będziecie krytykować...
To i ja wtrącę swoje 3 grosze. Nigdy nie lubiłem musicali ale
"Demoniczny Golibroda" zrobił na mnie takie wrażenie, że stał się moim
ulubionym filmem. Wg. mnie wszyscy bardzo dobrze poradzili sobie z grą i
śpiewaniem(no, do jednego krótkiego fragmentu Heleny Bonham Carter
mógłbym się przyczepić). Uważam, że Depp jak najbardziej zasłużył na
nominację do Oscara. Nie rozumiem komentarzy typu "nie miał pomysłu na
rolę", Sweeney w jego wykonaniu jest taki jaki powinien być-mroczny,
szalony, nieobliczalny-po prostu świetny, charyzmatyczny, przekonujący.
Piosenki są naprawdę niezwykłe i z łatwością wpadły mi do ucha.
Spotkałem się z opinią, że Jayne Wisener z kolei nie umie śpiewać i
tylko piszczy. Po prostu każdemu może się podobać co innego.
Może Depp i nie jest najlepszym śpiewakiem, ale w jego wykonaniu ta rola
porusza.
Nie jestem fanką musicali. Również uważam, że te piosenki nie są szczytem
artyzmu, jednak podkreślają właśnie tę Burtonowską ironię i makabrę. Film
jest spójny, z dobrymi zdjęciami, przyzwoitą obsadą i świetnym reżyserem.
Czego chcieć więcej?
No i Rickman - dla mnie on w każdej roli jest mistrzem ;)
Może mam jakąś spaczoną wizję musicali, ale mnie się Sweeney Todd baaardzo podobał! Muzyka rewelacyjna, znam na pamięć chyba wszystkie teksty do piosenek musicalu. Nad grą aktorską się rozpływam :) Ogladałam Sweeneya tyle razy, że wciąż odkrywam w nim coś nowego - niezauważone wcześniej fantastyczne gesty, miny czy słowa wyśmienicie zaakcentowane podczas śpiewania.
Końcówka mnie rozwaliła. Właśnie takie filmy/musicale lubię ogladać. Na mnie Sweeney Todd zrobił ogromne wrażenie. Ale to tylko moje zdanie.
no fakt, historia do bólu przewidywalna. partie śpiewane mi się podobały, chociaż sama muzyka - nie najlepsza.
właśnie skończyłam oglądać film, i o tym samym pomyślałam - Depp był o niebo lepszy w "Charlie'm...".
zawiodłam się na Burtonie. co prawda film jest dobry, ale przecież mógł być lepszy.
film OK, ale bez rewelacji. Fajnie że musical, jakaś odmiana mała u Burtona, a to zawsze na plus. Niestety sama fabuła mocno przewidywalna i nudnawa. Film zdecydowanie na jeden raz do obejrzenia i odłożenia na półkę