Spotkałam się z wieloma różnymi opiniami i ciekawa jestem waszej argumentacji jeśli chodzi o muzykę i piosenki w Sweeney Toddzie.
Dobry musical czy ledwo musical?
Uważam, że to niestety najsłabszy punkt filmu, chociaż melodie są chwytliwe a Johny Depp świetnie wygląda śpiewając swoje partie ;)
Całość mimo wszystko uwielbiam ze względu na Burtonowski klimat ;P
Genialne kreacje, świetny klimat, dość ciekawa fabuła i piosenki, których powinno nie być.Gdyby nie to, że to musical to 10/10.
Co masz do piosenek przecież to świetne zestawienie .He He He. :))))
Nie żeby Burton lubił ten gatunek (bo chyba jednak nie.) On zrobił coś co jest świetne , mi się podoba i tyle dyskusji czy to dobre czy nie.:)))
No cóż jak dla mnie piosenki są świetne i gdyby to nie był musical byłoby o wiele gorzej ;]
Depp dobrze śpiewa, Carter również, fajne teksty, ładne melodie, no i to chyba tyle... ;]
Fakt, piosenki genialne nie były, ale zapadły mi w pamięc.
A Johnny, moim zdadniem, świetnie poradził sobie ze śpiewaniem, choc słyszałam wiele opinii, że śpiewał beznadziejnie..
Tak, ja zanim obejrzałam film czytałam recenzję, chyba nawet na tu na filmwebie, no i o mniej więcej było napisane, że film fajny, aktorzy dobrzy, ale śpiew beznadziejny, itd.
Więc jak obejrzałam film byłam bardzo miło zaskoczona ;]
Beznadziejny niech ten kto to napisał lepiej zaśpiewa od nich . Teksty i melodia jako całość bardzo trudne partie do zaśpiewania, nawet dla profesjonalistów. wiadomo że a ni Helena a ni Johnny nie są w ej materii profesjonalistami.Zaśpiewali przyzwoicie może nie najlepiej ale jak na amatorów całkiem nieźle. Depp owszem głos ma ciekawy i to jest tylko in plus dla filmu. Tim wiedział co robi kręcąc ten film.:)))
Z tej racji, że Tim Burton nie znosi musicali to wyszło mu to fantastycznie... Jeden z niewielu musicali, który opowiada o czymś konkretnym i ciekawym ;] Jak dla mnie piosenki są przyzwoite oprócz smęcenia "I feeeeeeeel you Johannaaaaaaaaaaaaaaaaaa". Wg mnie nie wszyscy śpiewali tu najlepiej, ale jeśli chodzi o Deppa to jak na wspaniałego aktora śpiewa baaaardzo dobrze. A sądziłąm, że talent aktorski i wokalny nie chodzą w parze ;] Podobne mam zdanie o Helence :D A jeśli ktoś śmie twierdzić, że śpiewali potwornie to niech spróbuje poszukać innych aktorów nadających się do ról, a przy okazji potrafiących śpiewać. Nie ma co sie zastanawiać, tak wybitni twórcy filmowi dobrze wiedzą, kto się do tego nadaje, a kto nie.
pewnie inni dobrzy aktorzy potrafiący śpiewać też by się znaleźli ;]
ale ja bym tych nie wymieniła, chociaż mam podobne zdanie do tego "I feeeeeeel you" itd. ;p
mnie nie podobała się za bardzo jedna piosenka "Not While I'm Around" w wykonaniu Tobiego. w tym miejscu film zaczął mi się nudzić. ale jak piosenka się skończyła film znowu mnie wciągnął. a innych piosenek słucham dzień i noc (dosłownie :))
ja też spotkałam się z różnymi opiniami... słyszałam, że Johnny zaśpiewał tam okropnie i ogólnie poziom śpiewu w tym filmie był lekko mówiąc marny. Aczkolwiek ja, chwalcie pana, się na muzyce kompletnie nie znam i słuchu muzycznego nie mam ani grama. Więc piosenkami byłam zauroczona. Tak jak całym tym burtonowskim klimatem;D. No a ten kawałek "Epiphany" (czy jakoś tak) jak dla mnie jest po prostu GENIALNY!!!:D
Ale jak już wspomniałam: się nie znam.
Tak jak dla mnie "Epiphany" jest chyba najlepsze.. A szczególnie od momentu gdy Depp krzyczy "finished" i zaczyna "alright" itd. ;]
"Tak jak dla mnie "Epiphany" jest chyba najlepsze.. A szczególnie od momentu gdy Depp krzyczy "finished" i zaczyna "alright" itd. ;]" Zgadzam się w 100% ale cały Epiphaby jest super "Look at me Mrs. Lovett look at you No, we all diserve to die even you Mrs. Lovett even I" :):)
A mi oprócz oczywistego "Epiphany: podobało się "The worst pies in London". Helena się popisała, nie ma co ;)
Czy fałszowali? Nie jestem w stanie na 100% określić, ale nawet jeśli, w niektórych miejscach, to chyba nie przeszkadzało to aż tak bardzo. Ja raczej słuchałam o czym oni śpiewają, jak to się ma do fabuły, etc... i od początku miałam świadomość, ze nie są profesjonalistami. Od aktorów, którzy po raz pierwszy grali w musicalu nie można wymagać Bóg wie nie czego...
Ważne, że postacie wykreowali ciekawe i wczuli sie w klimat Burtona ;)
Timowi zależało żeby to śpiewali aktorzy , a nie jacyś tam ludzie z teatru. Ważne jest że nawet jak trochę śpiewali nie tak to i tak wypadło naprawdę znakomicie. Co do piosenki o najgorszych smakach w mieście Londyn to i Depp dodał coś od siebie , tk że całość wypadła rewelacyjnie. :))))
Mi też nie jestem żadnym znawcą ale po miesiącu słuchania non stop odkryłam że Sweeney & Turpin maja potknięcia, bardziej chodziło o oddech niż o samo śpiewanie.Przecież to bardzo trudne piosenki nawet dla zawodowców.Poradzili sobie z tym świetnie. Słucham ich często bo mi się kojarzą z tym świetnym filmem. No a Mały chyba śpiewał najlepiej z nich.Przynajmniej tak mi się wydaję. Ta piosenka reklamująca ów eliksir była naprawdę trudna.:))))))))))))))))
Stwierdzam iż piosenki nabierają uroku dopiero bo obejrzeniu filmu. W kółko słucham 'Epiphany' i 'My Friends'.
A prawda. Piosenka z eliksirem była trudna.
Tu chodzi według mnie o absurdalne połączenie trochę romantycznej i kiczowatej muzyki z mrocznym obrazem co daje n niesamowity Burtonowski klimat. Dla mnie rewelacja.
Jak oglądałam ostatnio dodatki do tego filmu, to okazało się, że strasznie trudną piosenką było "By the sea". Carter prawie w ogóle nie mogła tam oddychać, no ale jak dla mnie poradziła sobie świetnie ;]
Mi się od zawsze podobało By The Sea, urok oparty na przeciwnościach, entuzjazm połączony z apatią ;p
"A little Priest" też jest fajne, lubię też "Pirelli's Miracle Elixir", ale bardziej drugą cześć, bo początkowo piosenka jest taka sobie.Końcówka za to jest świetna :)
No i oczywiście "Final Scene"...jest tu tyle rzeczy zawartych, a w ciągu 10 minut akcja szybko ulega zmianie.
Ogólnie cały soundtrack ma swój klimat, a podczas słuchania piosenek przypominam sobie poszczególne sceny z filmu ^^
Tak to ma chyba każdy W końcu Burton to mistrz obrazu do tych piosenek dodał takie widoki że uzupełniają się znakomicie. Koniówka bo o tym piszesz rewelacyjna , no ale ja to pisze chyba za każdym razem. Naprawdę swietny i świetnie zrobiony film.
Popieram każde Twoje słowo Morgana;D
A mi jeszcze oprócz Epiphany się też strasznie podoba My Friends, A Little Priest no i By the Sea(tu zdjęcia są fenomenalne!!!)
Ale w sumie, to cały film jest genialny także co tu się na jednostki rozczulac;D
Mi też się podoba "final scene", a szczególnie od momentu gdy się okazuje, że Sweeney zabił Lucy, i od tego momentu do końca ;]
Tak, jak tańczą, takie dziwne, niby wiem co się stanie, ale...taka imitacja beztroski lekkiej ;p I nagle...za pierwszym razem byłam przerażona, z resztą jak już wspominałam, słuchając tej piosenki przypomina mi się wszystko...szczególnie ten moment, gdy ją wrzucił do pieca.
Mi się piosenki jak i ich wykonanie bardzo podobały. Nie mam do tego żadnych zastrzeżeń.
nie no widzę że raczej pozytywne komentarze tylko wyrażam swoją opinię bo są tacy którzy twierdzą że wykonanie kiepskie.
Film świetny ;) Po obejrzeniu go pokochałam musicale, a muszę się przyznać, że obejrzałam go tylko dlatego że gra w nim Alan Rickman ;]
Piosenki są naprawdę świetnie. Co do wykonania . Depp świetnie sobie radził w niskich partiach wokalnych, ma naprawdę świetny głos i słuch, ogólnie słychać, że bardzo muzykalny z niego facet. Zdarzały mu się fałsze przy wysokich dźwiękach, ale i tak poradził sobie z nimi bardzo dobrze.
Helena miała bardzo trudne zadanie bo partie wokalne pani Lovett są naprawdę trudne. Jak na to, że Helena jest amatorką w dziedzinie śpiewu można jej wybaczy niedoskonałości. W górach brzmiała nieźle, ale doły były niezbyt ciekawe.
Jamie wypadł znakomicie, można by powiedzieć, że chyba najlepiej z wszystkich aktorów (chodzi oczywiście o wokal). Na równi z nim postawiła bym Laurę Michelle Kelly (Lucy). Jej wokal zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie.
Co do pozostałych. Mimo , iż Jayne'a Wisener miała już wcześniej kontakt ze śpiewem nie zachwyciła mnie. Jej wokal był strasznie monotonny.