Johny Depp i Helena Bonham Carter. Dwa cudownie niedoskonałe głosy, charakterystyczne i porywające! Świetna kreacja bohaterów.czarny humor,groteska,surrealizm i szary,wiktoriański Londyn-GENIALNE! Jedynym mankamentem była przesłodzona postać Johanny i jej "milutki" rozedrgany sopranik, który doprowadzał mnie do szału:D
Johanna była taka irrrrytująca. Można było dostać próchnicy od samego słuchania jej, taka była słodziutka. Trochę żałowałam, że Sweeney nie załatwił także jej ;D
Też denerwował mnie jej głos, ale kiedy posłuchałam sobie tego drugi, czy trzeci raz doszłam do wniosku, że jest nawet interesujący...
Gdyby Sweeney ją też załatwił, to już byłoby za dużo.
hehe gdyby zabił Johanne to film straciłby totalnie sens, bo zostaliby Anthony i Toby, i co oni mieliby razem zdziałać:) a tak mamy w domyśle usłaną różami przyszłość Johanny i Anthonego z zapewne dużą gromadką małych golibródków ;]
A moim zdaniem największym mankamentem była ... hmm jak by to nazwać ... "przepaść", dystans między muzyką a całą resztą - muzyka swoje a cała reszta swoje ... jakby się zgrać to wszystko nie mogło ...
nie mam jakiś większych zastrzeżeć co do (jak było tu to nazwane) "rozegranego sopraniku" ... ja najwyżej mam zastrzeżenia co do ogólnego śpiewania ...
"przepaść" między muzyką a całą resztą... heheh, dobre. przecież to w końcu musical, film to muzyka, akcja to muzyka przez większość czasu. to wszystko stanowi jedną zgraną całość. no cóż, ale to Twoja opinia
wiem wiem ... głupio to brzmi ta caaała 'przepaść' ale coś musiałam napisać, jakoś to nazwać ... jednak nadal coś mi nie pasuje z tą muzyką ... =)
"dwa cudownie niedoskonałe głosy"
ujęte wręcz doskonale:D Głosy oddawały charakter postaci. Przynajmniej dla mnie. Później wielokrotnie zamykałam oczy i wsłuchiwałam się w soundtrack jak oczarowana.
Pierwszym moim odczuciem po usłyszeniu Johanny było niewyjaśnione przerażenie. Poważnie! Później dowiedziałam się, że ta aktorka śpiewa zawodowo. To by wszystko wyjaśniało, bo wszelkiego typu stworzenia śpiewające mnie przerażają;d opera i w ogóle uhh
Was wkurwiała Johanna?;p
to ja może jestem odmieńcem, ale mnie wkurzał śpiew Anthonego. Jak to moja kumpela ujęła "nic nie robi tylko chodzi i śpiewa I feel you Johanna";p postać może i fajna, jedna z trzech, które są pozytywne bez żadnych wątpliwości, ale jakiś taki też irytujący;)
"Później wielokrotnie zamykałam oczy i wsłuchiwałam się w soundtrack jak oczarowana. "- widzę że nie jestem odosobniona:D:D
a co do Anthonego to ech... nawet nic o nim nie napisałam:)Po prostu nie odgrywał(dla mnie) w tym filmie ważniejsze roli,niż tylko zakochanego nastolatka,który ma totalnie wyidealizowany obraz Johanny:).
a muzyka ...trudno się o nią spierać, bo każdy ma inny gust i wrażliwość:)