Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Sweeney Todd: The Demon Barber of Fleet Street
2007
7,5 214 tys. ocen
7,5 10 1 214204
6,3 49 krytyków
Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street
powrót do forum filmu Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

Albowiem spodziewałem się arcydzieła. 'Sweeney Todd' to niesamowicie prosta, zbyt prosta jak na kunszt Burtona historyjka o zemście wykiwanego przez niecnego sędziego chłoptasia. Film opowiedziany jest zbyt już oczywistą ścieżką, wielokrotnie przetartą przez innych reżyserów, przede wszystkim tych od ekranizacji 'Hrabiego Monte Christo'. Owszem, jak zawsze, wizualnie jest to uczta dla oka. Przez pierwsze dwadzieścia minut zainteresowanie wzbudzane jest przede wszystkim dzięki kapitalnej scenografii (słuszny Oscar dla Ferretiego i LoSchiavo) i zdjęciom Wolskiego, z filmu na film coraz lepszego operatora. To wszystko jednakże jest niewystarczające, bo od połowy seansu popadłem w stan permanentnej nudy. Piosenki są przeciętne zarówno tekstowo jak i w wersji wokalnej; największym zawodem okazał się mający być jak zawsze najjaśniejszy Johnny Depp. Depp zagrał i zaśpiewał nijako, na jednej nucie, bez emocji. Jego Sweeney jest antypatyczny i pozbawiony wszelkich cnót - nie sposób z nim sympatyzować, bo to skończony łajdak zafrasowany jedynie zemstą na swoim krzywdzicielu. Czy strata ukochanej żony może być powodem aż tak zaciekłej nienawiści? No i czy usprawiedliwia to przerabiane klientów na mięso pasztetowe? Za mało tu logiki, za dużo już stylizacji i efekciarstwa. Mam nadzieję, że nie jest to oznaka twórczego wypalenia Tima - wszak jego poprzednie 'Corpse Bride' był jednym z jego najlepszych dokonań. 'Sweeney Todd' to tylko ładne opakowanie z absolutną pustką w środku. Lepiej byłoby, gdyby nie kręcił go tak znakomity wizjoner. Z sympatii jednak dla tego reżysera, daję dość wysoką siódemkę. Bo jest chociaż na czym oko zawiesić.

ocenił(a) film na 7
Thommy

całkowicie się zgadzam, prosta oklepana historia w ładnym opakowaniu.

spOOn_3

odniosłam, może i mylne wrażenie, iż nie wiesz, że ten film jest oparty na już powstłym musicalu. Więc, że historia oklepana no nie ma za co winić Burtona, ale osobę która to napisała.


Dziś oglądałam ten film drugi raz i mimo że wiele osób go uważa za nudnego ja jednak nie.


SPOILER!

___
moment kiedy podcina glowy, przy piosence Johanna moze się wydawac nudny, no dla mnie nie był bo odebrałam go jako moment ogromnej przemiany Sweeneya. Na początku zależało mu aby uśmiercić tylko sędziego. Od owego momentu jest mu już to całkowice obojętne. Można powiedzieć że żyje po to by zabijać i jest to dla niego codziennośc.
Tak że w tym momencie Anthony odnajduje Johanne, jest pokazane jak szuka jej na cmentarzach i w różnych innych zakamarkach. Było widać jego ogromne uczucie.

Uważam że są to bardzo ważne sceny, dla mnie nie były nudne gdyż przynajmniej mi dawały dużo do przemyślenia.



Wydaje mi się, że własnie o tą scene ci chodziło, jak nie to podaj w których momentach było aż tak nudno.

ocenił(a) film na 7
spOOn_3

chodziło mi raczej o temat a nie całą historie. najbardziej zawiódł mnie wątek żebraczki, gdy pierwszy raz pokazali jej twarz od razu można skojażyc że to żona sweeneya. ja jednak pomyślałem że to troche zbyt banalne jak na burtona, ale niestety się myliłem. moim zdaniem w filmie wszystko jest wyłożone i nie ma potrzeby doszukiwać się ukrytego sensu, postacie też nie są zbytnio złożone a już napewno nie mają skomplikowanej psychiki więc do deppa nie można mieć pretensji bo moim zdaniem wycisnął ze sweeneya tyle ile można było. a co do kanibalizmu - to XIX wieczny londyn, zjadanie ludzi raczej nie bylo powszednie, a już na pewno w postaci paszteciku. pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 10
Thommy

Przyznam, że im dalej czytałam ten post, tym bardziej otwierałam oczy ze zdziwienia, aż w końcu mi wypadły. Najbardziej zaskoczył mnie moment ten:
"Jego Sweeney jest antypatyczny i pozbawiony wszelkich cnót - nie sposób z nim sympatyzować, bo to skończony łajdak zafrasowany jedynie zemstą na swoim krzywdzicielu. Czy strata ukochanej żony może być powodem aż tak zaciekłej nienawiści? No i czy usprawiedliwia to przerabiane klientów na mięso pasztetowe? Za mało tu logiki, za dużo już stylizacji i efekciarstwa. "
NO NIE!
Nie wierzę po prostu. Co za absurdalne oskarżenia. Co jak co, ale słać w stronę reżysera jakim jest Tim Burton oskarżenia typu "za mało logiki", "NIEUSPRAWIEDLIWIONE przerabianie na ciasteczka", nie mówiąc już o oskarżeniach co do samego Todd'a, to istne nieporozumienie.
Dziekuje, az musze dojsc do siebie i to przemyslec.

ocenił(a) film na 10
Thommy

Ja tylko krótko skomentuję to : "Czy strata ukochanej żony może być powodem aż tak zaciekłej nienawiści? No i czy usprawiedliwia to przerabiane klientów na mięso pasztetowe?"

moim zdaniem można...
tragedia ,związane z najbliższymi osobami i wielkim szokiem (to stało się nagle i niespodziewanie-utrata żony i córki) może naprawdę wywołać u człowieka, moim zdaniem, niesamowite zaburzenia psychiczne.. ale to tylko film więc chyba śmiesznie brzmi to zagłębianie się w psychikę fikcyjnego bohatera

maga89

warto też zwrócić uwagę, że to były inne czasy. Teraz jest to nie wyobrażalne, ale kiedyś to było normą. W filmie jest to fakt faktem przerysowane, ale to nie zmienia tego że gdy mięsa nie było to ludzie zabijali się nawzajem, żeby jakiekolwiek zjeść. Nawet w Hannibal rising jest ukazany kanibalizm mimo, że to o wiele późniejsze czasy.

ocenił(a) film na 8
Thommy

A nie pomyślałeś może, ze Johnny Depp miał ZAGRAĆ rolę "antypatycznego i pozbawionego wszelkich cnót, takiego z którym nie sposób sympatyzować, bo to skończony łajdak zafrasowany jedynie zemstą na swoim krzywdzicielu"? Może właśnie na tym polegała jego rola? A to, że jej podołał podkreśliło jego talent aktorski. Poza tym, mam wrażenie, że wrzucasz wszystkie kryteria do jednego worka. Najpierw doceniasz scenografię, a zaraz krytykujesz Tima Burtona za HISTORIĘ (podkreślam!), którą z resztą nie on wymyślił. Moim zdaniem to dziwne, dobrze, każdy ma swoje odczucia, ale to zabijanie, mięso i ciastka to główne motywy na których opierała się historia. Niewiem, czy zauważyłeś, ale gdyby zabrać je z tego filmu, zostałby tylko szukający zemsty golibroda - "chłoptaś", którego z resztą też skrytykowałeś!

ocenił(a) film na 7
malwina_piret

Doskonale wiem i jeszcze na długo przed seansem byłem świadomy, że to ekranizacja musicalu scenicznego. To jednak marne usprawiedliwienie dla tak twórczego reżysera, jak Burton. Bo kiedy ktoś taki dostaje materiał bądź co bądź marny (mówię tu tylko o fabule i płaskich postaciach), to oczekuję choć odrobiny inwencji, która jakoś by mogła ożywić tą nudnawą ekranizację. Bo ja 'Todda' obejrzałem bez emocji, pomijając kwestię nie najlepszych piosenek, to właśnie uważam, że kiedy nie ma komu kibicować, to sam zachwyt stroną wizualną pozostawia niedosyt. Co do Deppa, który najbardziej mnie zawiódł - chyba nie leżą mu role zaślepionych vendettą golibrodów. Bo Johnny - przykro to pisać, zagrał na kilku minach i gestach, co też obnaża słabość pierwowzoru postaci Barkera/Sweeney'a. Ta rola z pewnością nie była warta tak wielu wyróżnień. Wciąż wierzę mimo to w duet Burton/Depp i trzymam kciuki za ich przyszłe projekty.

Thommy

No cóż film nie musi posiadac w sobie wieeeelkiej głębi,żeby był ciekawy.

Szczerze powiedziawszy po tych wszystkich negatywnych opiniach dziwię się,że film ten dostał tyle nominacji i nagród

No,ale wy znacie się lepiej ...

Sorka,nie mogłam się powstrzymac,żeby napisac to powyżej,każdy może się wypowiedziec.

Pozdro i hej ho.

ocenił(a) film na 10
Thommy

Mnie się film podobał. Bez żadnych rewelacji, ale podobał mi się. Jeśli chodzi o Depp'a i jak zagrał Sweeney'a, to ja osobiście nie tyle że z nim sympatyzowałam, ale rozumiałam [mniej więcej]. Dla mnie Sweeney jest ofiarą . Ofiarą Sędziego, ale też ofiarą samego siebie. Dlatego mu współczuję.
"Czy strata ukochanej żony może być powodem aż tak zaciekłej nienawiści? No i czy usprawiedliwia to przerabiane klientów na mięso pasztetowe?" Do pytania pierwszego: moim zdaniem tak. Sweeney na prawdę kochał swoją żonę, a co za tym idzie, nienawidził ludzi, którzy pragnęli ją skrzywdzić. Co do pytania drugiego to oczywiście nie usprawiedliwia, ale przez wątek pasztecików film jest ciekawszy.
Pozwolę sobie jeszcze dać komentarz na temat piosenek. W/g mnie tekstowo są dobre, mroczność połączona z miłością. O dziwo, wiele piosenek są o miłości. Nie wiem czy aktorzy śpiewali czysto czy nie czysto - na tym się nie znam, więc się nie wypowiadam. Wiem jedynie, że muzyka i wokal mi się podobały i trafiały do mnie (soundtracku słucham codzienne], a to najważniejsze, aby trafić do widza/słuchacza. Przecież te piosenki nie są przeznaczone tylko dla ekspertów od wokalu itp., ale również dla zwykłych ludzi, którzy się na tym nie znają. A jeżeli do nich to trafia, to chyba dobrze.
pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Thommy

Z opinią o filmie nie będę dyskutować, bo każdy ma prawo do własnej, ale pewne stwierdzenia chciałabym skomentować.


"Jego Sweeney jest antypatyczny i pozbawiony wszelkich cnót - nie sposób z nim sympatyzować, bo to skończony łajdak zafrasowany jedynie zemstą na swoim krzywdzicielu."

Skończony łajdak? Nie odniosłam takiego wrażenia. Skończonym łajdakiem jest sędzia Turpin, Sweeneyowi do niego daleko. Owszem, bez mrugnięcia okiem morduje przypadkowych ludzi, co jest zdecydowanie niedobre, ale są gorsze rzeczy - miarą łajdactwa w mniejszym stopniu są dla mnie konkretne działania uskuteczniane przez daną osobę, a bardziej, hm... jakby to ująć... jej pobudki, ogólny sposób myślenia, et cetera.


"Czy strata ukochanej żony może być powodem aż tak zaciekłej nienawiści?"

To trochę bardziej skomplikowane.
Todd swego czasu był porządnym człowiekiem, dobrym, miłym, nie krzywdzącym bliźnich, ufającym ludziom, itepe, itede. Bardzo również kochał swoją żonę i córkę. Aż tu nagle przyszedł takie sędzia Turpin i nie dość, że rozbił mu rodzinę, ot tak - bo mu się jego żony zachciało, to jeszcze zrobił to w majestacie prawa skazując Todda za przestępstwo, którego ten nie popełnił. Zatem Todd nie tylko cierpiał z powodu rozłąki z żoną i dzieckiem oraz nie tylko niepokoił się o ich los, nie tylko odczuwał uzasadnioną wściekłość na Turpina, ale jeszcze rozsypał mu się światopogląd - przecież nie zrobił nic złego, a tu coś takiego go spotyka, i to z ręki przedstawiciela prawa! Nie wiadomo, co dokładnie działo się ze Sweeneyem przez następne 15 lat, ale można przypuszczać, że doświadczył jeszcze wiele zła. Kiedy powraca do Londynu jest już innym człowiekiem, skrzywdzonym i bardzo negatywnie oceniającym świat i ludzi; w piosence na początku filmu stwierdza "I too have sailed the world and seen it's wonders, for the cruelty of man is as wondrous as Peru", później mówi pani Lovett, że wszyscy zasługują na śmierć, bo człowiek albo jest zły, albo jest krzywdzony przez innych i śmierć stanowiłaby dla niego ulgę. Ma jeszcze nadzieję, że wraca do rodziny, a tu co się okazuje? Że sędzia zgwałcił mu żonę, że jego w rezultacie się otruła, a jego córka przebywa u sędziego i kto wie, co się tam z nią dzieje. To kolejny bolesny cios dla Todda, i powód aby jeszcze bardziej znienawidzić sędziego. Todd ma teraz dwa główne cele: zemścić się (póki co chce zabić tylko Turpina i Bamforda) i odzyskać córkę. I co się dzieje? Jego plany zostają przypadkowo pokrzyżowane przez Anthony'ego. To już dla Sweeney'a zbyt wiele. Myślę, że w tym momencie jego psychika "krzywi się" ostatecznie. Todd w rozpaczy stwierdza, że właśnie stracił szansę zrealizowania swoich, że tak powiem, celów życiowych i zaczyna mordować przypadkowych klientów, co wynika z następujących rzeczy:
- wciąż jest pełen bólu, wściekłości i nienawiści do sędziego, rozładowuje je poprzez morderstwa
- w wyniku cieżkich przeżyć i obserwacji ludzkiego okrucieństwa nabawił się ogólnej niechęci do ludzi
- nie ma oporów, bo zgodnie z jego światopoględem ("we all deserve to die") zamordowanie człowieka nie jest szczególnym złem - albo gość był draniem i dobrze mu tak, albo i tak był krzywdzony/prędzej czy później doznałby krzywdy ze strony innych, więc śmierć wyjdzie mu na dobre.

... to się rozpisałam.


"No i czy usprawiedliwia to przerabiane klientów na mięso pasztetowe?"

Odnośnie zabijania klientów już pisałam. Nie usprawiedliwa, ale jest zrozumiałe. A co do nadziewania nimi pasztecików - no wiesz... skoro tak czy tak są martwi, to robi wielkiej różnicy czy się ich zakopie, wrzuci do rzeki, spali czy przerobi na nadzienie i zje. Jakoś nie przemawia do mnie idea, że kanibalizm sam w sobie jest czymś złym i okropnym. Zabijanie ludzi jest złe, zjadanie ich później niczego nie zmienia. A pomysł z pasztecikami rzeczywiście praktyczny, skoro i tak Sweeney zabija ludzi to dobrze przynajmniej jakoś to twórczo wykorzystać.

ocenił(a) film na 10
Gato

zgadzam sie z tobą w pełni, ten film, johny, sweeney, czy fabuła nie zasługują na aż takie potępienie

ocenił(a) film na 9
Thommy

KILKA SPOILERÓW!!!

przede wszystkim muszę zaprotestować przeciw temu, jakoby "Sweeney był antypatyczny i pozbawiony wszelkich cnót - nie sposób z nim sympatyzować, bo to skończony łajdak zafrasowany jedynie zemstą na swoim krzywdzicielu"
z początku Sweeney pragnie się tylko zemścić, ale w pewnej chwili dochodzi do wniosku (i to jest chyba najstraszniejsze w tym filmie), że cały Londyn, czy nawet cały ŚWIAT, jest zupełnie zepsuty - a co jeszcze smutniejsze, ciężko się z nim nie zgodzić, patrząc na Londyn (jak zauważyłeś, genialna robota Wolskiego) - przy czym nie śpiewa "THEY all deserve to die", ale "WE all deserve to die". a na koniec filmu ewidentnie DAJE SIĘ ZABIĆ.
nie zgodzę się też, że Depp śpiewał beż emocji - wystarczy posłuchać "Epiphany", czy "There's no place like London"

mnie ogólnie film nie zachwycił, ale odpowiadał (zgadzam się z enigmatique92). aktorzy grają przynajmniej na poziomie i, jak na osoby nie zajmujace się tym na codzień, nieżle śpiewają, a zdjęcia, kostiumy i scenografia są... no, po prostu Oscarowe.
dla mnie to jest naprawde ładne pudełko z w sumie fajnym prezentem w środku ;)

ocenił(a) film na 10
Lucy_in_the_Sky_with_Dia

trudno sie dziwić, że DAJE SIĘ ZABIĆ, a ty co byś zrobiła, na jego miejscu, gdybyś dowiedziała się, że zabiłaś swoją żonę?

ocenił(a) film na 9
jaga_10

ŻONĘ?! no nie wiem... ;P

nie no dobra, wiem, że Ameryki tu nie odkryłam, ale tak trochę w porywie pisałam, nie myślałam...

ocenił(a) film na 10
Lucy_in_the_Sky_with_Dia

bardzo mi miło ;)) zgadzam się też z wypowiedzią Gato. Może nie do końca co do kanibalizmu, ale reszta jak najbardziej ;)

ocenił(a) film na 8
enigmatique92

Brak mi słów po prostu... Płytkie postacie? Ja z każdą chwilą widziałam ile serca w to aktorzy wkładają. Film nielogiczny?1 Nie wiem co mam przez to rozumieć i te pretensje, że postaci nie można polubić. Trzeba było być świadomym, że idzie się na film o okrutunym mordercy, ja mimo wszystko go polubiłam. A z tym śpiewem to naprawde nie wiem co wy wszyscy macie do tego?! Myśleliście, że Pawarotiego usłyszycie?! Mi się bardzo podoba wokal wszystkich. Tak oskarżacie, że źle śpiewaja a biore zakład, że jak by niektórym podsunąć wokal takich wspaniałych wokalistek jak Tarja Turunen i Simone Simons to wszyscy oskarżyciele tego filmu byliby zbyt denii by móc pojąć piękno takich głosów. Ahh jak ludzią trudno dogodzić... Ja już nie wdaje się w dyskucje, bo te argumenty założyciela tematu są absurdalne.

ocenił(a) film na 10
Foxi_2

ja też polubiłam postacie,muzykę, a przede wszystik pokochałam klimat tego filmu...... 19 wieczny londyn.....

ocenił(a) film na 7
Foxi_2

'Ja z każdą chwilą widziałam ile serca w to aktorzy wkładają'

Wlozyli w to serce, czy nie, jednakze i tak wyszlo im to zbyt wysilone i nienaturalnie. To juz pewnie wina samego musicalu, ale nie usprawiedliwia to zlego wyboru Burtona. Bo to jest film zdecydowanie ponizej jego wielkich mozliwosci - tutaj jakby zadowolil sie jedynie tym, by wszystko wygladalo mrocznie w sposob jak najbardziej cieszacy oko. O Deppie i jego mruczeniu juz pisac nie bede, bo szkoda sie powtarzac.

'Ja już nie wdaje się w dyskucje, bo te argumenty założyciela tematu są absurdalne.'

Fakt, jesli jest sie zaslepionym i pozbawionym krytycyzmu fanem takich mdlych jakby nie patrzec musicali, to ten, kto osmiela sie wyglosic swoja opinie i jest ona niepochlebna, od razu gada od rzeczy.

'Myśleliście, że Pawarotiego usłyszycie?!'

Bynajmniej. Depp jako spiewak przy Pavarottim moglby dostac zawalu z powodu kompleksow w tej czynnosci. Po prostu niektorzy aktorzy nie powinni sie zabierac za cos, w czym sa slabi.

ocenił(a) film na 10
Thommy

a ty jakbyś to zaśpiewał???!!!
pewnie jeszcze gorzejxD:)
przecierz trudno być aktorem i jednocześnie śpiewać jak Pawarotti:P

ocenił(a) film na 9
jaga_10

Ach, jak ja KOCHAM argumenty z cyklu "nie narzekaj, że źle zrobione, bo sam nie zrobiłbyś lepiej". Nie trzeba umieć rysować, żeby stwierdzić, że czyjś rysunek to do niczego nie podobny bazgroł. Nie trzeba umieć gotować, żeby powiedzieć, że potrawa przyrządzona przez kogoś innego smakuje obrzydliwie. I tak dalej.
Natomiast w kwestii śpiewu Deppa... coż... problem polega na tym, że to, czy Depp śpiewa słabo i w związku w tym nie powinien się za śpiewanie zabierać, to kwestia względna. Generalnie im bardziej ktoś oddala się od ekstremów (śpiewa lepiej niż Pavarotti - śpiewa tak, że nawet osoba której słoń nadepnął na ucho nie może tego słuchać) i zbliża do środka spektrum, tym bardziej podzielone są opinie, bo ludzie mają różne kryteria oceny. Mnie śpiew Deppa co prawda nie powalił na kolana, ale się podobał, i jak widać choćby z forum Filmwebu nie jestem odosobniona w mojej opinii, więc chyba jednak nie ma ścisłych przeciwwskazań co do odgrywania przez Deppa roli musicalowych. Zwłaszcza, że w przypadku tego akurat filmu sam Sondheim stwierdził, że woli aktorów, którzy śpiewają od śpiewaków, którzy grają, co chyba wyraźnie pokazuje, jakimi kierowano się priorytetami.

ocenił(a) film na 6
Thommy

musze sie zgodzic z wiekszoscia tego co napisales, a zwlaszcza z czescia "od połowy seansu popadłem w stan permanentnej nudy". jest to pierwszy film od ponad roku, na ktorym po prostu... zasnalem ;) i nie bylem wcale zmeczony, gdyz ogladalem go o 11 rano po przespanej nocy.

ocenił(a) film na 10
dnl_

a jeszcze co do tego, że sweeney todd jest pozbawiony cnót, to proszę:
jak myślisz, dlaczego on to wszystko robił? zabijał niewinnych ludzi itd. DLACZEGO?!?!?! BO ON KOCHAŁ SWOJĄ ŻONĘ!!!!!! ROBIŁ TO Z MIŁOŚCI DO NIEJ!!!!!! A CZYMŻE JEST MIŁOŚĆ, JAK NIE CNOTĄ???!!!

użytkownik usunięty
jaga_10

Zgadzam się z postem powyżej. Widocznie jeszcze nigdy nie straciłeś nikogo bliskiego : jedni myślą o samobójstwie, drudzy o zemście. A tu wyraźnie widać miłość bez granic, nawet ta przepaść miedzy światem żywych a umarłych nie sprawiła ze zapomniał o niej ( oczywiście mówię o tym iż on myślał ze ona nie żyje )

ocenił(a) film na 10

wielkie dzięki za komplement:D jesteś super i morgana też:)

ocenił(a) film na 7
Thommy

Co do fabuły, zgadzam się, nic odkrywczego, nie za bardzo zaskakująca... Ale czy tyko ja odniosłam wrażenie, że taka właśnie miała być? Że nie chodziło o to, by zaskoczyć widza tym, co bohaterowie robią, w właśnie jak najbardziej przybliżyć go do nich, pokazać ich punkt widzenia, drogę postępowania, przeżycia, postawy, uwidocznić cierpienie, poruszyć problem "znieczulicy", skąd się bierze, do czego prowadzi, jak może się przejawiać, co daje w wyniku połączenia z innymi emocjami, jak się przejawia w sytuacjach kryzysowych... Celowo zostały niektóre wątki wyeksponowane, jedne postawy ośmieszone, a zarazem film domagał się wywołania empatii.

Jeśli chodzi o śpiew Johnny'ego, wydaje mi się, że technicznie można mu coś zarzucić, z pewnością ma ograniczone możliwości wokalne, ale w ich zakresie radził sobie całkiem popranie, za to najbardziej emocjonalnie ze wszystkich aktorów. Jego słowa aż kipiały emocjami, od głosu przechodził dreszcz... Przynajmniej takie były moje odczucia, więc sugestia, że było odwrotnie bardzo mnie dziwi, ale nie mogę się do niej ustosunkować - bo każdy ma własne odczucia i szczerze nie wiem, skąd w tym przypadku taka rozbieżność.

Co do samej gry aktorskiej Deppa, owszem, miał określony wyraz twarzy, wiecznie ściągnięte brwi, co świetnie moim zdaniem oddawało charakter postaci i nie odchodząc od niego, drobnymi, ale wyrazistymi zmianami mimiki dobrze wyrażał emocje, to, co się z nim działo, jego uśmieszki były idealne, spojrzenia wymowne. Może nie była to rola, jak dla mnie, oscarowa, ale zdecydowanie dobra. Odnośnie aktorstwa ogólnie... Przerysowane? Nienaturalne? Hmm, a może groteskowe? Tak, zdecydowanie to miało być groteskowe.

Jeśli chodzi o charakterologię postaci Sweeney'a, gdzieś wyżej została ona świetnie przedstawiona i to było jednym z głównych zamysłów Burtona i skoro niektórzy (a Tim zawsze tworzył dla niektórych) potrafili to odczytać, zobaczyć tragizm Todda, jego wewnętrzne przemiany i ogromną rozpacz, to znaczy, że film był dobry - taki, jaki miał być. Sam Todd nie budził we mnie ani sympatii, ani przesadnego współczucia, uważam, że jego czynów nie da się usprawiedliwić, a jednak są uzasadnione, da się je zrozumieć, straszne jest, co może stać się z człowiekiem, jak doświadczenia i obsesyjna osobowość mogą go zniszczyć. A jednak widać pewien rok rozumowania, który właśnie jest logiczny i to jest najbardziej przerażające. Co do kanibalizmu - cóż, to było zrównanie ludzi ze zwierzętami, co wydaje się wielu okropne, a jednak przecież zwierzęta czują tak samo, jak my, a potrafią być mniej okrutne i zepsute... To straszne, ale czy nie prawdziwe? I żeby nie było, nie popieram, ale mówię to z punktu widzenia wegetarianki. ;)

użytkownik usunięty
_Morgana_

Morgana podziwiam to w jaki sposób wypowiadasz się:) gdzie nie natknę się na ciebie to jest zawsze dużo i inteligentnie napisane. Jesteś może nauczycielką?

ocenił(a) film na 7
Thommy

I to nie jest off top, bo temat przecież o zawodzie. :D Nie, nie jestem nauczycielką, ale kurcze, dzięki, aż się zarumieniłam.

użytkownik usunięty
_Morgana_

Mówiąc, że krew u Burtona jest kiczowata, to tak jakby narzekać, że kurtyzana nie jest dziewicą.
Pól żartem, pól serio.

Ludzie z rozpaczy za utratą bliskich są zdolni do rzeczy o których ty nie masz pojęcia. Nie tylko do morderstw na przypadkowych obywatelach.

ocenił(a) film na 9

A propos krwi, czytałam gdzieś, że w naturze ta sztuczna krew była pomarańczowa, żeby wyszła czerwona po "odkoloryzowaniu" filmu w czasie postprodukcji.

użytkownik usunięty
_Morgana_

A powinnaś zostać:) Koniec końców wracając do Sweenego to wiecie zawsze zamist sztucznej krwi mogli zarżnąć kilka osób...aaaa...to by było naprawdę wiarygodne. I najlepiej niech na ochotnika będzie ten, co narzeka na sztuczną krew...to by było widowisko...szkoda, że by tego nie zobaczył;P