muszę powiedzieć, że mnie ten film rozczarował. po takiej ekipie spodziewałam się filmu, który wcisnąłby mnie w fotel i nie pozwolił o sobie zapomnieć przez tydzień. a tymczasem jest to film (przy takim reżyserze i aktorach TYLKO) dobry.
niezbyt przypadły mi do gustu piosenki śpiewane przez Deppa. chodzi mi o tekst - był napisany, jak pod dialog. za to pioseki Helen Bonham Carter i tego małego chłopca były świetne.
Depp śpiewał i to całkiem, całkiem jak dla mnie;) ale chwilami nie mogłam znieść pani Lovett i jej wysokich tonów, brr... za to Depp w wysokich tonach brzmiał dużo lepiej:)
nie chodzi mi o śpiew Deppa, bo bardzo mi się podobał. a duet z Rickmanem był uroczy.
to co napisałam, to raczej czepianie się osób, które opracowywały piosenki, a nie aktorów. właśnie większość piosenek Deppa nie było zbyt melodyjnych (nie z jego winy oczywiście).
ano chyba że tak:) rzeczywiście jego piosenki nie były wpadające w ucho. ale mi tam wystarczył sam widok Deppa, nawet (a może zwłaszcza)w demonicznej charakteryzacji:))
bardzo jestem ciekawa, czy aktor, który grał Anthony'ego faktycznie sam śpiewał. głos miał rewlacyjny!