To tego rodzaju film, na którego punkcie odbija mi dopiero po kilku dniach od projekcji...Tak właśnie było w przypadku "Sweeney Todda" w wersji Burtona:). Poszłam do kina, bo ciekawa byłam jego nowej makabreski. W kinie zdażyło mi się nawet parę razy ziewnąć, że nie wspomnę o przewidywalności fabuły, pod koniec już łatwo było odgadnąć że przewijająca się postać żebraczki to podejrzana sprawa i chyba ma coś wspólnego z historią golibrody:)
To co jednak zwróciło moją uwagę już na samym początku to niesamowicie mroczny, brudny i plugawy obraz Londynu, aż mi się odechciało tam jechać - mistrzostwo po prostu. Ciemno i strasznie:)
Druga sprawa to sama forma musicalu, osobiście średnio mnie zachwyca, ale usłyszeć śpiewającego Deppa było rozkoszą dla moich uszu! Jestem zachwycona! Fantastycznie wypadł też mały, któy grał Tobbiego - że też ten brzdąc nadążał z frazami, po wtore misrzostwo!
Sama śpiewana forma szczerze mówiąc wytrącała mnie z rytmu i momentami gubiłam się w treści i nie nadążałam za wątkiem, ale spoko, całość ogarnęłam:) Teraz natomiast słucham tego soundtracku na okrągło i jakoś nie może mi się znudzić. Znam już prawie na pamięć i podśpiewuję (czasem zbyt głosno) razem z bohaterami hehe. Dodam, że pierwszą piosenka od której nie mogłam się uwolnić tuż po wyjściu z kina była "Johaaaannaaaaa";)))
Kostiumy i charakteryzacja - kolejne mistrzostwo! Istny raj dla gotów;)Na upartego emo też by coś dla siebie znalazło, hehe zwłaszcza w plażowych strojach głównych bohaterów;)
Podsumowując: film dla miłośników klimatu Burtona - obowiązkowo, dla fanów/ek Deppa, raczej jako ciekawostka, choć kto wie, ten jego śpiew ( ach, ach;) )...A, no własnie, jeszcze coś mi się a propos Deppa przypomniało; złapałam się na tym, że momentami wychwytuję ten jego manieryczny niedbały, lekko zawadiacki sposób wysławiania się, tak charakterystyczny dla postaci Sparrowa:) Noe wiem, może to jakieś spaczenie z mojej strony, może on miał tak zawsze...hmmm....
podsumowując, to tego rodzaju film, który oglądam, niczego konkretnego nie mogę o nim powiedzieć przez kilka dni, a potem bam! - łapię się na tym, że ciągle o nim myślę:)Znaczy dobry jest:)
Ja mam tak samo jeśli chodzi o ten film. Zaraz pi projekcji uznałem, że może być, nawet dobry musical. Jednak z każdym dniem, coraz bardziej pozytywnie myślałem o tej produkcji. Rzadko się zdarza, że zmieniam ocenę filmu na wyższą niż pierwotnie, ale tak było tym razem. Z 7, zmieniłem na 8, a teraz zastanawiam się czy ni dodać do ulubionych.
Jeśli chodzi o śpiew Depp'a. Ja bym tego do końca śpiewem nie nazwał, ale nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podobały kwestie "śpiewane" podobały. Naprawdę.
Scenografia, kostiumy po prostu świetne i nadal z każdym dniem coraz bardziej mi się zaczynają podobać, chociaż powinienem już powoli zapominać o tym filmie... Jest odwrotnie. Dziwny przypadek, ale tak jest. Podobnie miałem jeszcze tylko z Dexterem.