Lubię klimat tych starych filmów. A co do tego dzieła, jest o samotności i znajdywaniu swojego miejsca w świecie. Ale wątek samotności jest prawie niewidoczny, więc sam film naprawdę miło się ogląda. Szkoda tylko, że bohaterowi mimo że znaleźli siebie nawzajem, swoje miejsce w świecie i są szczęśliwi, to nie są jak to powiedział ojciec Jim'a, gdy się żalił do żony "żeby został dobrym, dojrzałym i pożytecznym człowiekiem". Złym człowiekiem Jim oczywiście nie był, ale i nie dojrzałym. A co do pożytecznym, źle te słowo brzmi, ale myślę, że chodzi po prostu o jakiś głębszy sens/cel, by człowiek taki miał i do niego dążył, chociaż nie jest to dziś popularny pogląd. Dziś przecież głównym celem jest osiągnięcie szczęścia i ludzie nie widzą żadnego sensu, by mieć jakąś wyższą wartość/cel niż szczęście, a hedonizm = szczęście (bo w ich wykonaniu niestety tak to wygląda) utożsamiają za najwyższą wartość. Dobra, bardzo ogólnikowo napisałem, ale i tak dużo.
Film polecam