Sceny obrony miasteczka i mostu.
Siedzą, rozmawiają, słuchają piosenek.Przygotowanie do bitwy.
Dochodzi do walki i CO ?
Zestresowany żołnierzyk nawija druty na detonator kiedy za oknem idą Niemcy.
Tak byli przygotowani ?
Idziemy do Alamo, następna bzdura.
Trzeba sięgać za worki żeby dostać w ręce urządzonko do odpalania, i ta patetyczna śmierć Millera wtedy.
Film OK tylko te absurdy psują całość.
To nie są absurdy, w walce bywają jeszcze większe głupie i nieprzewidziane wypadki, poczytaj sobie wspomnienia żołnierzy II wojny światowej np "Brunatny pancerniak", "Od Stalingradu do Berlina". Co do detonatora to w taki sposób był zabezpieczony, zaminowanie było w kilku miejscach a detonator tylko 1, Miller zginą jak tysiące fanatyków oddanych sprawie. Myślisz że wykryłeś absurdy w filmie nad którym pracował cały sztab specjalistów historycznych, scenarzystów i weteranów? To zapewne ty źle na to patrzysz bo błędami zapewniam Cie te sceny nie są.
Największy "absurd" który się wydarzył podczas II wojny światowej to murzyn który walczył w africa corps i przyjaźnił się z jednym z dwóch najlepszych asów niemieckiego lotnictwa. Kiedy niemcy wycofywali się z afryki miał do wyboru zostać albo iść do europy i wybrał europe ale w europie złapał go francuzki ruch oporu i rozstrzelał za zdrade chociarz nawet nie był obywatelem francuzkich kolonii(był obywatelem brytyjskiej koronu, urodził się bodajże w RPA). A jeśli chodzi o "absurdy" związane z walką to ostatni japoński żołnierz poddał się w 1973 r. bo dopiero wtedy dowiedział się o końcu wojny(ukrywał się w dżungli na jakiejś wyspie).
Ja mam dobrą ciekawostkę o naszych rodakach z wspomnień amerykańskiego pilota z 6 Czerwca 1944:
"Porucznik Charles Skidmore, pilot, wylądował bezpiecznie na mokradłach. Udało mu się wydostać z wody i natychmiast znalazł się pod ostrzałem karabinów maszynowych. Strzały dochodziły z bunkra, w którym siedziało z tuzin wcielonych do armii niemieckiej Polaków, dowodzonych przez niemieckiego sierżanta. Kiedy do Skidmore'a dołączyli ludzie, których właśnie przywiózł, razem odpowiedzieli ogniem. Nagle strzelanina ucichła. Potem padł pojedynczy strzał. Rozległy się krzyki i śmiechy. Z bunkra wyszli Polacy, podnosząc ręce do góry na znak, że się poddają. Okazało się, że zastrzelili pilnującego ich sierżanta."
Cytat z "D-Day" Stephen'a Ambrose'a. Polecam.
mnie w tym filmie jedno zirytowało , że przy takim dużym budżecie na film nie załatwili do filmu tygrysa z prawdziwego zdarzenia , a dali replikę rodem z 4 pancernych
No tak bo takiego tygrysa można sobie kupić w pierwszym lepszym supermarkecie. ;) Obecnie jest jeden sprawny w Anglii ale w czasie gdy kręcono film nie było na całym świecie ani jednego sprawnego czołgu Tygrys.
Dokładnie kolego, detonator dla bezpieczeństwa zazwyczaj łączyło się z przewodem tuż przed użyciem.
OK.Jeżeli dla bezpieczeństwa (przypadkowej detonacj ) przewody podłączało się tuż przed użyciem to jestem w stanie zrozumieć scenę na początku ataku na miasteczko.
Nie rozumiem natomiast walającego się detonatora i drutów poza workami w Alamo.Wiem, w tej chwili czepiam się drobiazgów.
To tylko film.
Dzięki za wyjaśnienie dla polkur i mk34, jestem laikiem w tych sprawach.
Pozdr
to takie zamerykanizowane alamo:) osobiście wątpię czy taka garstka Jankesów obroniłaby francuskie miasteczko przed kompanią fanatycznych skur wysyńskich SSmanów.
Fragment z obroną miasta to taka bajeczka. Ale jak już "gdybamy" to przecież nie byli to pierwsi lepsi amerykanie z poboru tylko spadochroniarze i rangersi czyli terz twarde chłopy. Amerykańcy spadochroniarze nieźle obtuli niemieckich spadochroniarzy ( którzy się zaliczali do elity niemieckiej armii) pod Carentan. tak ze teoretycznie wszytko jest możliwe :)