Przybyłem, zobaczyłem, oceniłem i...? Jestem pod ogromnym wrażeniem. Film jest naprawdę świetny, taki prosty a niesamowicie głęboki. Mówi o sprawach pozornie dla nas obcych, które w ciągu zaledwie dwóch godzin stają nam się bliskie. Nie szerzy żadnej propagandy, ukrytych haseł czy gorszących przesłań. Po prostu opowiada i to w sposób od którego nie mozna się odrewać- dobitny, przejmujący... prawdziwy. Plus oczywiście piękne zdjęcia, muzyka i doborowi aktorzy.
la mnie 10/10 z ogromnym plusem. Polecam
Tak!! Zgadzam się w zupełności.
Teraz jeszcze więcej o nim myślę, niż po wyjściu z kina
Niestety musze poczekać do conajmniej 24-go na kino, chyba że będą jakieś pokazy przedpremierowe na śląsku
heh, widzialem troche filmu, hmmmm, musialem skasowac bo tak to bym obejrzal calosc
Ja przez cały dzień po obejrzeniu filmu chodziłem okropnie przybity;) Za każdym razem, gdy pomyślałem o końcowej scenie coś ściskało mnie za gardło (dziwne, że nie za serce, ale cóż, po prostu czułem ucisk w gardle:P). A co do czekania- podziwiam tych, którzy wytrzymają do 24;) Ja nie wytrzymałem, od obejrzenia trailera chodziłem tak nakręcony, że nawet tydzień do projekcji był dla mnie wiecznością. Co nie znaczy, że teraz po seansie nie pójde do kina. Pójdę i to jeszcze ze zdwojoną chęcia:D
Ha!
Chyba po raz pierwszy aż tyle wiedziałem o filmie idąc na niego. Ale kiedy przyszło zakończenie, wszystko się wyjasniło, byłem poprostu ZROZPACZONY. Wcale się takiego zakończenia nie spodziewałem, i wcale takiego nie chciałem! Ale właśnie takie jest życie. W filmie było tak jak w życiu a nie tak jakbyśmy chcieli...
Też z przyjemnością pójdę na ten film jeszcze raz
Ja zspodziewałem się zakończenia, bo przecież po drodze latały hasłą w stylu //SPOILER// "Miłość, która przetrwa wszystko, nawet śmierć..." Zresztą taki zabieg jest w filmach bardzo często spotykany, jednak tutaj miał szczególną wymowę. I co najważniejsze- sceny po śmierci jacka nie były przedstawione w żaden przesadzony, mdły, epicki sposób. Wszystko wokoło zionęło takim chłodem, takim spokojem, że aż sam się sobie dziwiłem. Tylko same ostatnie kilka sekund zionęło typowym sentymentalizmem, ale nie oszukujmy się- jakby na nią nie spojrzeć jest to scena niesamowicie trafnie podsumowująca cały film. Motyw z koszulami- świetny, i jak to mówi Media Markt-"Nie dla idiotów";) Ta właśnie scena miała wyciskać łzy z oczu... i wyciska:D //SPOILER// Powtórzę się, ale dla mnie film jest naprawdę wyjątkowy i wątpię, by cokolwiek moje zdanie zmieniło.
nie musiales zdradzac zakonczenia, nie wszyscy, w tym ja, widzieli film do konca..
nie przejmuj się grendalek, nic właściwie nie zostało opowiedziane, mimo że niestety coś; i tak duże zaskoczenie cię czeka, pocieszam. A wrażenia z pewnością.
uuu, nie moge sie doczekac, ehhh, kurna pytalem w kinach i nawet nie mozna rezerwowac jeszcze biletow .... :///
ja mialem to szczescie ze w toruniu byl pokaz przedpremierowy, bo naprawde bym sie skichal. czekalem na ten film odkad dowiedzialem sie ze Lee cos nowego kreci!!!
No toś mnie teraz zadziwił. A gdzie ten pokaz był i kiedy? Musiałem przespać najwyraźniej...
był w sobotę w cinema o 21.15. zresztą to była jedna z części "maratonu" BM + "Miasto gniewu" za 36, czyli po normalnych, czyli beznadziejnie, BM rozumiem, ale MG to przesada zważywszy, że już był w kinach w wakacje i nie żadna przedpremiera (zresztą nie trzeba było kupować biletu na ten drugi film). Było w każdym razie na BM dużo ludzi, 3/4 widowni sali nr1
No proszę. Ja sprawdzam ich repertuar wyłącznie na ich stronie. Zazwyczaj podają informacje o pokazach przedpremierowych. Tym razem stało się inaczej. A może wcale nie. Może po prostu od dawna nie wchodziłem na odpowiednią podstronę, mimo że wydawało mi się, że wchodziłem... Mniejsza o to właściwie, bo i tak bym się na taki pokaz nie wybrał właśnie z powodu dużej liczby widzów, której można było się spodziewać. Przywykłem do małej widowni i teraz im mniej widzów, tym lepiej dla mnie. :-] Najlepiej, jak jestem całkiem sam. Ostatnio oglądałem tak "Ukryte" na dużej sali w Orle. Omal nie postradałem zmysłów. ;-)
Śmiesznie - z dwóch powodów:
1) bo ja też w Orle widziałem "Ukryte" i też właśnie kameralnie, ale z tego rodzaju kameralnych seansów ten był (też świetny rodzaj!), że byliśmy sami (paczka) i zaczęliśmy głośno narzekać na film, wybrzydzać. Mnie się ten film nie podobał, był pretensjonalny moim zdaniem, ostatnio cierpię na awersję do bufonady. Zresztą nie wiem, może właśnie brak atmosfery filmu a atmosfera imprezki mi przeszkosziła. A po
2) to mam świetną wiadomość dla kujawsko-pomorskiego, bo właśnie ORZEŁ robi za trzy dni przedpremierę!!
Zapowiedź tej "przedpremiery" by mi już nie umknęła, bo zawsze we wtorek/środę zaglądam do Orła, by sprawdzić repertuar na kolejny tydzień. No ale i tak się oczywiście nie wybiorę. Poczekam sobie. Poczekam i obejrzę tak, jak lubię. :-)
Hm, to, co napisałeś o "Ukrytym", wywołało we mnie jakąś chęć bliższego poznania Cię. Pokazuje, że prawdopodobnie nie masz czego w zakamarkach swojej duszy ukrywać, żadnych niecnych zachowań z przeszłości. A jeśli tak, to musisz być szlachetnym, fajnym człowiekiem. Na mnie film zrobił piorunujące wrażenie, zupełnie mnie rozwalił, bo swoje "ukryte" mam. I myślę, że jeśli ktoś je ma, to nie będzie postrzegał tego filmu jako wydumanego, ale nie wiem. Chociaż z Tobą może być też tak, że te swoje "ukryte" ukryłeś tak głęboko, że nawet film Ci o nich nie przypomniał. To by z Ciebie czyniło "a bad bad guy". ;-)
O kurczę, Klee... 1) zrobiłeś mi ostrą psychoanalizę, 2) sam siebie przedstawiłeś w cokolwiek... hmm... takim jakimś świetle... Aż strach zacząć tę wymianę filmów... ;-)
Ee, pudło. ;-) Od psychoanalizy stronię, jak mogę. Dawniej byłem jej zagorzałym przeciwnikiem i tępiłem, gdzie się dało. :-] Z czasem niechęć się ulotniła. Została mi po tym okresie jedynie książka "Zmierzch i upadek imperium Freuda" Eysencka. Dzisiaj mam więc do psychoanalizy stosunek obojętny, ale dzisiaj też to mi Popper w duszy gra. A skoro tak, to Freud już nie może. Panowie by się razem nie zgodzili. ;-)
Jednym słowem, żadnej analizy nie przeprowadzałem, tylko że Cię lubię napisać chciałem. ;-)
A co do mnie samego, to przedstawiłem się w świetle bliskim rzeczywistości, niestety. Mnie się zdaje, że jest się czego bać, choć ludzie wokół mnie twierdzą, że nie ma czego. To już tylko ktoś z zewnątrz mógłby ocenić, kto ma rację. Co ciekawe, w świecie internetowym, to ja z kolei mam się za niegroźnego i łagodnego, a ludzie wokół uważają, że bać się mnie należy. Ciekawe...
Czy Ty tę magisterkę u prof. Madydy piszesz?
nie nie, haha, ja cie chciałem zapytać też własnie żartem czy na pewno z ILP jesteś a nie czasem z teorii literatury; ale tak w ogole to to, mimo że żartowałem, troche podopadalo pod psychoanalize...
E tam, fakt, że jesteśmy świadomi istnienia mechanizmu wyparcia, nie czyni nas zaraz psychoanalizującymi literatami. Zresztą ja nawet nie o wypieraniu pisałem, tylko - jak na językoznawcę z kolei przystało - bawiłem się tytułem. No bo w przeciwnym wypadku i Twoją pomyłkę - "ILP" zamiast "IJP" - musielibyśmy uznać za freudowską. A wtedy, to ja bym dopiero zaczął zachodzić w głowę, jakiż to Twój stłumiony popęd dał tu o sobie znać. ;-)