Każdy by się wkurzył, jakby ktoś za nim ciągle z kamerą łaził. Film jest żenujący. Aż dziw bierze, że ten sam facet, który to nakręcił jest tak dobrym operatorem (ostatnio świetny "Rewers"). No, ale to jeszcze pracka szkolna na zaliczenie. Dziwią mnie tylko te wszystkie zachwyty nad filmem, który ma poziom amatorski, jest totalną jednostronną manipulacją, w dodatku naprawdę podłą i niesmaczną.
Może to, że film o kupi nijak nie będzie próbą wiwisekcji zatrutych relacji rodzinnych. Stąd zestawienie raczej bez sensu.
...ale jest równie innowacyjny, a o to właśnie chodziło anucie kilka wypowiedzi wyżej. Czytaj uważniej.
Twój zabieg ma równie wiele wdzięku jak zestawianie homo z zoofilami albo Murzynow z małpami - tak na zasasdzie prostego "podobieństwa'. A tu proszę: Koszalka i kupa. To jest styl.
Jaki Koszałka? Czytaj uważniej. Porównywałem tu film T.P.S.U. i film o kupie. Co to ma wspólnego z zestawieniem to chyba tylko ty wiesz, ale radziłbym zaopatrzyć się w słownik języka polskiego. Tym razem tobie pomogę:
zestawienie
1. «ułożenie elementów tworzących całość»
2. «spis, wykaz»
3. «w rachunkowości: bilans»
4. «połączenie dwóch lub kilku wyrazów samodzielnych stanowiące znaczeniowo jedną całość, np. maszyna do pisania, panna młoda»
Czy porównywanie jest łączeniem? Nie. Dziękuję do widzenia.
Tak to jest że proste rozwiązania są najlepsze.
A kto nakręcił "T. p. s. u."? Bo jesli nie Koszałka, to o kim pisałes i czyj film porównałeś z "filmem o kupie"?
Możesz kręcić do woli i z ochotą, ale tego typu zabieg, ktory zastosowealeś nalezy do klasyki chwytów erystycznych. Sam poszukaj, co to znaczy.
A co za różnicy czyj? Nie będę oceniał filmu ze względu na to kto go nakręcił.
Nie, dzięki, nie będę szukał, wystarczy mi że ty jesteś mądry i wiesz co to oznacza. Ja nie używam tego sformułowania i jakoś nie czuję potrzeby.
Jasne. Nie ma różnicy przecież zadnego znaczenia czyj film zestawiasz z filmikiem o kupie.
Nie sprawdzaj, po co. Przecież potrzeby nie czujesz, to co się bedziesz zmuszał .A jeszcze, nie daj Boże, dowiesz się kiedyś ze zdumieniem, że przez całe życie mówileś prozą.
Ojej straszne, przejąłem się niezmiernie twoją opinią na mój temat, a masz może coś do powiedzenia na temat filmu?
Może to, że mi nie przypomina filmu o kupie. Fajna opinia? Taka niezwykła, prawda?
Zgadzam się z tobą, mi też nie przypomina filmu o kupie. Za to innowacyjność tego filmu przypomina mi tą z filmu o kupie.
To już musisz zapytać użytkownika anuta który to pierwszy wspomniał o innowacyjności. Ja wiem tyle co ty.
Dla mnie ten film był rewelacyjny - widziałem go już parę lat temu i chętnie obejrzę ponownie.
Obraz jest skrajnie subiektywny - ale nie jest to moim zdaniem wadą, tylko zaletą. Koszałka pokazuje jak on odbiera rzeczywistość wokół siebie. Oczywiście, że przez umiejętny montaż uzyskuje trochę karykaturalny efekt, ale nie jest to dla mnie manipulacja - tylko uwypuklenie, spojrzenie na pewien aspekt życia przez szkło powiększające.
Oczywiście, że każdy z nas przeżywa takie sytuacje, traktując to jako coś normalnego. Dlatego tym bardziej przyda się każdemu taki "cios obuchem w łeb" - chociaż nie każdemu to pomoże... :)
Można powiedzieć - truizm, nic nowego, po co to pokazywać. Czy jednak nie po to jest dokument, żeby pokazywać to, o czym wszyscy niby wiedzą?
Dla tych - którym się podobało, polecam "Dom wariatów" i "Życie wewnętrzne" Koterskiego. Koterski w filmach fabularnych mierzy się z podobną traumą jak Koszałka w swoich dokumentach.
Dzięki. Już się bałem, że tylko ja to widzę. Ani to dobre ani dobrze zrobione. Dokument? Ten film niczego, nie dokumentuje. Ot, wybrane sceny z życia rodziny autora. Odwaga? Ekshibicjonizm raczej. Gdyby chociaż dla przeciwwagi zaprezentował nam sceny, kiedy rodzicami nie rządzą emocje...
Aż dziwne, ze tyle osób się nabrało na ten bełkot. Ale nic dziwnego - często tak się zdarza, że filmu po otrzymaniu nagrody nie wypada krytykować, bo nie daj Bóg wyjdzie się na ignoranta. Ktoś to nagrodził więc znaczy, że mamy do czynienia z dobrym produktem. Tymczasem zamiast produktu mamy tylko odpad.