Króciutko. Oczywiście filmowi Wajdy nie można odmówić przepięknych zdjęć oraz oryginalnego i nowatorskiego pomysłu podziału filmu na trzy płaszczyzny, który jednym przypadnie do gustu, innym nie.
Jednak mimo to film mocno mnie rozczarował. Dlaczego? Bo nie ma w nim nic ponato co już do tej pory wiedziałam. To co słyszałam i czytałam w materiałach promujących film, poruszające wywiady z Panią Jandą na temat śmierci jej męża i ich pięknej miłości niejednokrotnie już czytałam w gazetach i widziałam tv (w "Tataraku" usłyszałam wręcz już wcześniej znane te same frazy i cytaty wypowiadane przez artystkę niejednokrotnie na ten temat), teksty dotyczące opowiadania Iwaszkiewicza (którego notabene nie czytałam, ale okazało się, że to co poczytałam pobieżnie w prasie to wszystko). I tyle. Jak już napisałam - nic ponato.
Także - jeśli ktoś ma ochotę przekonać się jak wygląda "Iwaszkiewcz" oczami Wajdy (raptem 3-4 sceny w filmie) i posłuchać pięknych i bardzo mądrych wspomnień Pani Krystyny Jandy - to to właśnie zobaczy. Nie więcej.
Ja spodziewałam się czegoś innego.
Pozdrawiam,
Gajowa
Oj nie nie. To chyba muszę jednak rozwinąć swoją myśl, bo zostałam omylnie zrozumiana.
Mąż Pani Jandy zmarł ponad rok temu, a że bardzo cenię ją jako artystkę od zawsze czytam jej teksty, wywiady z nią, felietony także znałam tę historię dużo wcześniej. Drugim źródłem wiedzy było radio. Kiedy zbliżała się premiera "Tataraku" bardzo dużo mówili o filmie. O samym filmie przczytałam może ze 2 teksty w gazecie. Jednak zanim idzie się na film do kina jest to naturalne, że każdy coś tam sobie przeczyta żeby dowiedzieć się na co się wybiera, o czym jest film.
Tak niewiele wystarczyło żeby wiedzieć niemalże wszystko...
Gdyby to było tak ,że czytałam wszystko co wpadło w moje ręcę, oglądałam programy, wywiady dotyczące filmu, pracy na planie, aktorów - może wtedy rzeczywiście mogłabym mieć do siebie pretensje. Ale też nie do końca, bo film powienien zawierać "coś więcej", "coś ponadto".
Ale to mmoje wrażenie związane z filmem, jak najbardziej subiektywne.
A ja nie czytam :/ Może i jestem dziwny, ale chodzę do kina by zobaczyc dobry film - a w takim ze zrozumieniem filmu nie powinno byc problemu (no, chyba że idę na awangardę/poetykę/surrealizm), więc i po co mam marnowac czas na czytanie opisów?;)
PS "Ale to mmoje wrażenie związane z filmem, jak najbardziej subiektywne" Nie usprawieliwiaj się, przecież to oczywiste...
Ha, i właśnie dlatego nie czytam NICZEGO o filmie zanim go zobaczę. Swego czasu zepsułem sobie tak "Ojca chrzestnego".
Nie wiedziałem że film jest podzielony na DWIE płaszczyzny - życiową i filmową. Nie wiedziałem, że one zespolą się w całośc, powstanie jeden film - coś, czego jeszcze w kinie nie widziałem.