Jim Carrey w szczytowej formie. W "Telemaniaku" gra zwariowanego montera kablówki Chipa, który zakłada
telewizję spokojnemu i łagodnemu Stevenowi, który właśnie rozstał się na próbę ze swoją dziewczyną i
zamieszkał w oddzielnym mieszkaniu. A ponieważ Steven jest miłym facetem i nie potraktował dziwacznego i
nadpobudliwego Chipa źle, ten zaczyna widzieć w nim swojego przyjaciela i z każdym kolejnym dniem coraz
bardziej wkracza w jego zwyczajne życie. Prześladuje go licznymi telefonami, wtrąca się w każdą sprawę, nawet
obsypuje go drogimi prezentami. Chip wychował się na telewizji, dla niego kabel to całe życie, a świat jaki go
otacza traktuje jak jeden, wielki program telewizyjny. Co więcej prawdziwe wydarzenia mieszają mu się z tymi,
które zobaczył kiedyś w odbiorniku. A ponieważ nigdy nie miał przyjaciół, przyczepia się do Stevena jak rzep. W
swojej dziwaczności jest potwornie wkurzający i naprawdę ciężko z nim wytrzymać. Nie dziwne więc, że któregoś
razu Stevenowi puszczają nerwy i zrywa on tę znajomość. A wtedy zaczynają się kłopoty, bo Chip z prawdziwego
przyjaciela, staje się dla niego najgorszym wrogiem...
Carrey daje w tym filmie popis swoich umiejętności aktorskich. Nie wszystkim się one podobają, niektórych
pewnie strasznie będą irytować, ale trzeba przyznać, że facet jest niezwykły w swojej ruchliwości, tworzeniu
kolejnych nieprawdopodobnych min i drugiego takiego jak on nie ma i chyba nie będzie. W "Telemaniaku" oprócz
tak dobrze znanych zachowań z poprzednich jego występów, dodatkowo jeszcze sepleni i mówi cały czas z
wysuniętą dolną szczęką. Co ciekawe jego postać jest jednocześnie komiczna, straszna i chwilami nawet trochę
tragiczna, bo w pewnym momencie żal nam się zaczyna robić tego wychowanego na telewizyjnej papce dziwaka,
który pragnie jedynie mieć przyjaciela. Podobnie i film Bena Stillera - tak, tak Stiller na stołku reżysera - chwilami
bawi, bo niektóre sytuacje jakie przydarzają się Stevenowi są idiotycznie zabawne, chwilami zastanawia, a czasem
smuci i przeraża, ponieważ zachowania Chipa są totalnie nieprzewidywalne, a w późniejszej części naprawdę
groźne. Co ciekawe obok fantastycznego Carreya w "Telemaniaku" wystąpiło jeszcze kilku innych, obecnie bardzo
znanych komików, takich jak Ben Stiller, Owen Wilson czy Jack Black, którzy pojawiają się tu w krótkich epizodach.
Scenarzystą "Telemaniaka" był debiutant Lou Holtz Jr., który jeśli wierzyć jego filmografii dostępnej na portalach
filmowych, później nie napisał już żadnego innego scenariusza! Ten jest mieszanką komedii, po części dramatu,
choć chyba najlepiej można go określić jako czarną komedię. Bowiem obok wszystkich zabawnych scen zawiera
on również pewną smutną refleksję na temat telewizji, która była aktualna kilkanaście lat temu i co ważne aktualna
jest nadal. Bo choć minęło już 14 lat od premiery "Telemaniaka" nadal ramówkę zapełniają dziwaczne
teleturnieje, idiotyczne sitcomy, kolejne odcinki Jerry Springera, czy telezakupy, wciskające nam zupełnie
niepotrzebne produkty po promocyjnych cenach. Szkoda tylko trochę, że znalazło się w tym filmie sporo scen
wydłużaczy, takich, które powinny zostać zdecydowanie skrócone, bo w obecnej formie zamiast bawić, zaczynają w
pewnym momencie męczyć i denerwować. Bo nawet najlepszy żart za długo opowiadany w końcu przestaje być
śmieszny, a oczekiwanie na puentę nie może przecież trwać wiecznie.
6/10