Brakowało mi tu jakiegokolwiek napięcia i gore (wszystko dzieje się poza kadrem, a my widzimy tylko efekt końcowy). Minusem jest też to, że mordercę znamy od samego początku, jedynie pod koniec jest to lekko poplątane, ale niezbyt zaskakuje. Sama jego postać nie jest w żaden sposób charakterystyczna ani ciekawa.
Jest też David Copperfield, którego było za wiele i tych jego sztuczek, jakby na siłę chcieli wydłużyć czas filmu.
Z plusów na pewno miejsce akcji i całkiem fajny klimacik np. sceny pustych wagonów skąpanych w mroku prezentują się nieźle oraz Jamie Lee Curtis.
Całość to oczywiście schematyczny slasher z całą masą naiwnych zachowań, ale na to akurat można przymknąć oko.