Bardzo oryginalny, niczym każdy horror japońskiej produkcji. Czyli: weż jakiegoś potworka (musi być zielony), daj mało światła (budżet filmu okrojony, więc trzeba zaoszczędzić na prądzie), idź na budowę i nagraj jakiś stukot albo terkotanie i daj to na dźwięk owego potworka i mamy nowy film! Odnoszę wrażenie, że jak jakiś Japończyk nakręcil 30 lat temu horror, tak od tej pory przerabiają go na 10 mln sposobów ;). Już wiem skąd ta fascynacja niektórych Europejczyków Japonią: skoro wszystko jest takie samo, to nie trzeba wiele zapamiętywać ;). A mówiąc po ludzku: nudny i wtórny.