film jest słaby i tak naprawdę o niczym. nie ma żadnego morału, żadnego przesłania, żadnego "drugiego dna". kilka wizualnych sztuczek, dobry montaż i zdjęcia. nic więcej. więc dlaczego 2 najważniejsze Oscary ??? niech ktoś mnie oświeci, bo mi do głowy przychodzi tylko jedna odpowiedz: amerykańska propaganda!!!
po części się z tobą zgadzam, ale nie o to mi chodzi żeby się tu wysilać i wyciskać.
wychodzę z założenia, że po to jest forum filmowe aby coś skomentować. słodkiego, gorzkiego, czy kwaśnego.
wyrażam swoje niezadowolenie, ale nie stoję w nim zaparty. czekam, aż ktoś mi powie, że nie mam racji i dlaczego jej nie mam...
tu mam coś mocnego:
"„Ten film to kolejna odsłona psychopatycznego napawania się przemocą w czyimś kraju, gdzie śmierć milionów popada w filmowe zapomnienie”.
No właśnie! Ten film to kolejna opowieść o dylematach dzielnych amerykańskich chłopców służących swojej ojczyźnie w dzikim kraju. Nawet przez moment nie wspomina się, że Amerykanie w Iraku są jednak okupantami. Że to oni są tutaj obcy, że są przyczyną, a często i sprawcami przemocy. Nic się z filmu nie dowiemy o podziałach w irackim społeczeństwie, o sytuacji politycznej i społecznej kraju po upadku Husajna, o codziennym życiu jego mieszkańców (poza faktem, że niektórzy z nich handlują pirackimi DVD), o przyczynach nienawiści wobec zachodnich wojsk.
Tubylcy przedstawieni zostali jako groźna, anonimowa masa (żołnierze amerykańscy przecież nie rozróżniają ich twarzy). Zgraja oszustów, spiskowców, morderców, którzy nie wahają się zabić dziecko, a potem zaszyć w jego ciele ładunek wybuchowy albo wykorzystać cywila, ojca rodziny jako żywą bombę. Trochę to, delikatnie rzecz ujmując, uproszczony obraz.
Pilger przywołuje casus, opartego na faktach, filmu Briana de Palmy „Redacted” (2007) opowiadającego o zgwałceniu i zamordowaniu irakijskiej nastolatki przez amerykańskich żołnierzy. Nagrodzony na festiwalu w Wenecji (a także przez Amnesty International) wszedł w Stanach do wąskiej dystrybucji i szybko zniknął z kin. W przeciwieństwie do „The Hurt Locker” nie dostał nawet pół nominacji do Oscara. Niezależnie więc od tego, komu w tym roku przypadną statuetki – Bigelow czy Cameronowi – Oscary pozostaną Oscarami. Czyli narcystyczną nagrodą amerykańskiego przemysłu filmowego, promującą amerykańskie wartości i amerykańską ignorancje. By nie rzec, pogardę wobec innych nacji i... kinematografii."
http://film.wp.pl/id,28275,rid,63257,title,O-czlowieku-ktory-kulom-sie-nie-klani al,type,editor,film_recenzja.html?T[page]=2
Dokładnie tak, amerykańska propaganda w dodatku w słabym wydaniu. Film nużący i męczący, po pół godzinie chciałam żeby jak najszybciej się skończył no i przysnęłam. Avatara nie widziałam i jakoś mi się nie pali, ale Bękarty Wojny były dwieście razy ciekawsze, nie mówiąć już o innych atutach,których nie było w tym dziwnym wojennym bełkocie.