Avatar nie był dla mnie fajerwerkami i miał jak dla mnie oklepaną fabułę, ale zdecydowanie zasłużył bardziej niż The Hurt locker. Wiele niedociągnięć logicznych, po za tym można by z tematyki pracy saperów wyrzeźbić lepszy film, a ten był poniżej moich oczekiwań. Jedyna scena, która naprawdę mi się spodobała to rozbrajanie bomby na ciele jednego z Irakijczyków.

Oj ludzie... Wy nadal wierzycie w Oscary? Źle z wami. Czy tylko ja to zauważyłam, czy TEN Oscar był dany tylko dlatego by "dopiec" byłemu mężowi (twórcy Titanic'a)? Dla mnie The Hurt Locker to film o wojnie jakich pełno, tylko że akurat o saperach(ciekawe od kiedy TAK się rozbraja miny. // Nawet kabelki są kolorowe. Jakie to łatwe.).
Avatar natomiast, to bajeczka dla dzieci (ma nawet morał). Wszystko jest takie słodkie, jak w japońskich bajeczkach shoujo. Nawet mężczyźni-avatary tacy jacyś nie męscy. Jedyne co mi się podobało to, to, że ludzie byli "tymi złymi". Filmów broniących ekologów też jest dużo... Och! Zapomniałabym o tym 3D... Dzieci mają dużą wyobraźnię, a dorośli nie, dlatego Avatar jest w 3D.
Podsumowanie: ani Hurt Locker'owi, ani Avatar'owi nie należy się Oscar za najlepszy film.

@edit
Chyba wyraziłam się jasno ;)

no ja bym dał modzie na sukcec