Twórcy popełnili błąd nagrywając druga i trzecia część razem, zabrakło dystansu, świeżych wątków i nowych postaci. Pierwszy film - petarda, drugi też - Marko skradł show i chyba tego do końca nie przewidzieli, bo strzelili sobie w kolano tak spłycając jego rolę w ostatniej odsłonie trylogii, gdzie de facto nikt z nikim nie ma chemii na ekranie. Końcówka dziwna i w ogóle nie pasuje mi do tak lekkiego teen love story. Szkoda, bo teraz wracając do powtórek jedynki i dwójki, nie będę już mieć takiej frajdy z tej historii.