no i co, doktorku?
okazuje się, że dwudziestoiluśtam letnia gościówa, chałupniczymi metodami pandemicznymi na frankensteina albo na cormana, tworzy bardziej ufilmofrajdowionego Harleya The Joqueera niż rozkminiający paranoję obopólną udzieloną sprawca zamięszania wespół w zespół i pospołu z phoenixem i gagą.
brawo!
może i efekciarstwo - od wielorakich ekspozycji można dostać sporej zadyszki - ale błyskotliwe efekciarstwo, rączka wprawna, styl papuzi, karnawałowo-kalejdoskopowy, o rozlicznych właściwościach wysoce psychoaktywnych.
bravissimo!
duchowych wymiarów psychiki, jak również spektakularnych odkryć dotyczących sfer pozaosobowych, nie ma i nie będzie, ale osobowych nie zabraknie.
autor! autor!
seksualne przebudzenia chłopców kontemplujących nasutniki vala kilmera z Batmana Forevera, jako naoczny bo kinowy świadek praktyk owych niecnych a bluźnierczych z pamiętnych a słonecznych wakacji roku pańskiego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego, osobiście potwierdzam.
no, i am nicole kidman!