Zastanawia mnie końcówka filmu, kiedy Gina dostaje nowe papiery. Przecież Martin Harris, a właściwie gość, którego imienia nigdy nie poznaliśmy, nie mógł jej tego załatwić, a w walizce oprócz swoich sfałszowanych tożsamości był jedynie dowód przybranej żonki i to w czarnej peruce. Wyrobił jej to drukarką?
Tam też były paszporty z pustym miejscem na zdjęcie. Tyle że w dzisiejszych czasach zdjęć się nie wkleja, lecz drukuje. Ciężko o taką technologię w obcym mieście i bez organizacji (bo się ją właśnie rozwaliło w drobny mak).
Wspominała mu w którymś momencie, że potrzebuje 4 tys. euro na papiery. Pewnie miała jakieś dojścia do takich towarów już wcześniej i pozostawała tylko kwestia pieniędzy.