Film bardzo dobry jednak końcówka filmu Ochydna. Z początku napięcie które trzymało mnie w fotelu jak przyszpilonego, świetny czarny charakter niejeden thriller mógłby pozazdrościć klimatu.Hmm aż tu nagle Tommy Lee Jones który jak myślałem weźmie sprawy w swoje ręce i co i kurde zastanawia się swoim bytem na tej planecie.A wszystko po co?? Po Oscara no i udało się.Film znakomity gdyby nie to że polowali na Oscara z swoimi refleksjami.Gdybym chciał zobaczyć film z jakimiś durnymi przemyśleniami zobaczyłbym se "33 sceny z życia " albo inny badziew.
Zgadzam się. Film naprawdę niezły, a gdyby nie przemyślenia Jonesa i okropna końcówka byłby świetny.
Też się zgadzam, chociaż nie użyłbym słowa "ochydna". Oglądając ostatnią scenę w domu szeryfa Bell'a i jego żony a następnie wyskakujące na ekran napisy końcowe chciałoby się powiedzieć "i co? to już? to wszystko?".W ogóle ostatnie minuty 'No Country for Old Men' są jakby wyjęte z innego filmu.No niby tam chciano jakoś podkreślić myśl przewodnia filmu: To nie jest kraj dla starych ludzi, czyli ludzi wiernych jakimś ideałom,wartościom, mających jakieś sztywne zasady w życiu którymi się kierują,ale mogli zachować proporcje i sobie podarować te głębokie rozkminy Jones'a:P Chociaż może to był taki jakby 'komentarz' do monologu z początku filmu? Już sam nie wiem:P
jakby nie było mnie też się film podobał. Co prawda zdenerwowało mnie jak nie pokazali zabójstwa Mossa bo do końca nie wiedziałam czy to on nie żyje czy kto inny. Ostatnia scena totalnie mnie rozproszyła. Pogubiłam się totalnie w tym filmie i jakby nie było to mój komentarz był właśnie taki: "He? i to koniec?". Dziwne to było. Z drugiej strony dziwię się, że film dostał Oscara. No, ale może jest w nim coś czego ja nie dostrzegam albo nie rozumiem. Dzięki za wyjaśnienie tytułu, bo do końca go nie rozumiałam ;P