happy end'u ci brakowało czy jak ?

Mnie nie brakowało happy endu, ale jakiegoś domówienia. Chyba że nie pojęłam, czy dziewczyna przeżyła.

Niestety nie przeżyła. Anton po wyjściu z jej domu sprawdza czy nie ma krwi na butach żeby nie podpadało.

Tak to jest oglądać film z reklamami - zaraz jakieś szczegóły umkną...
Nie uważasz przy okazji, że jednak seryjny morderca, który w ciągu kilku dni zabija kilkanaście osób obudziłby większe zainteresowanie opinii publicznej i policji? Jakoś ten element umniejszał jak dla mnie wiarygodność historii. Można niby domyślać się, że ten oddział narkotykowy coś robił, ale w sumie w pościg ruszył jeden sterany, podstarzały policjancina (swoją drogą ciekawe odniesienie do Ściganego, prawda?). To wyjątkowy zgrzyt jak dla mnie. Mocno utrudnił mi odbiór filmu i potem jego ocenę. Gdyby nie to byłby rewelacyjny.

Właściwie nie do końca, bo jednym z podtawowych motywów filmu jest obraz kulawej walki z przestępczością w latach osiemdziesiątych. Przecież nie było jeszcze dobrze rozwiniętej komunikacji, kamer, telefonów komórkowych, jeden podstarzały szeryf z młodym pomocnikiem na wioske na którą expedycja zwiadowcza przybywa dzien zgłoszeniu przestępstwa. Niewiele mogli zdziałać przy cwanym przestępcu który przy swojej pomysłowości rozpływa się w powietrzu wielkiego Texasu. To właśnie bracia Coen chcieli przedstawić, jak bardzo było niebezpiecznie, na tyle że pracując na stacji benzynowej można było dostać kulke za głupie pytanie o nadchodzącą pogode.

Być może masz rację. Słabo znam realia Ameryki lat 90-tych. Innych z resztą też ;) Tak mi to jakoś zgrzytało po prostu. W innych filmach Ameryka lepiej sobie radzi z przestępczością ;)))

Tak. Szczególnie w serialach typu CSI. 100% wykrywalności.

Tekst warto interpretować w kontekście całości wypowiedzi. 3 linijki więcej może zmienić wymowę tekstu, więc polecam mój wpis oczko wyżej.

czemu im nie wyszło?

Dokładnie !Zakończenie to jakaś komedia !Film był genialny do ostatnich 20 minut,potem chyba sam autor nie wie co miał na myśli.

ciężko zrozumieć że tak właśnie miało wyglądać zakończenie?

Zakończenie jest inne, niż w książce. Tam było o wiele mocniejsze i o wiele lepsze.

Powiedz jak w książce to wygląda, jestem strasznie ciekaw jaka jest różnica, bo mnie takie zakończenie w ogóle nie satysfakcjonuje...:>

z tego, co pamiętam, ta kobieta ginie, ale najpierw morderca tłumaczy jej, dlaczego zamierza ja zabić. tam ta scena była naprawdę mocna.

FIlm mi się bardzo podobał. Wciagnął mnie pomimo nieco nudnawego początku. Z biegem czasu akcja stawała się coraz to bardziej intrygująca i wciągająca. Genialny Javier, Lee Jones wg mnie przeciętny. Zgadzam się z tobą - zakończenie, które myślałem, że da mi wiele do myślenia rozczarowało mnie. Podratowało je jedynie brak happy endu. Film ma w sobie coś, dlaczego warto go obejrzeć, ale mimo wszystko czułem, że film nie miał prawie żadnego przekazu.

film ma przekaz, pokazanie że stary szeryf nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami już, więc musi odejść na emeryture(to nie jest już dla niego kraj) a drugi przekaz to znaczenie "old men" to w ameryce chyba oznacza haszysz, przez ktory Brolin wpadł w tarapaty bo zabrał kase za haszysz ;p

Tak, film miał przekaz, ale ja go specjalnie nie wyczułem, bo myślę, że bardziej skupiłem się na fabule, akcji, ukazaniu psychopaty i strzelaninach, a przekaz gdzieś mi uciekł. Film można interpretować na wielu płaszczyznach. Ja go odebrałem tak samo jak ty, ale mimo wszystko czułem niedosyt.

Mi tam się końcówka nawet podobała. Rzeczywiście można było odczuć niedosyt, ale podobało mi się, że nie było happy endu. Po prostu, zginęli.

Tak, za brak happy endu duży plusik.

jaki haszysz? przeciez to byla heroina a nie hasz ;)

w wersji, którą oglądałam (z lektorem) też była mowa o haszyszu... a te kostki faktycznie wyglądały na heroinę

ja mam trochę inny problem z zakończeniem, wydaje mi się, że mogłam go nie zrozumieć.. może ci, którzy czytali książkę mnie oświecą?

Czytałem książkę, i choć w 100% nie pamiętam to było w sumie bardzo podobne. Odczucia miałem takie same po przeczytaniu książki jak i po obejrzeniu filmu - lekkie niedowierzanie i "jak to.. koniec?". Z jednej strony fajnie, bo mało hollywoodzkie zakończenie, z drugiej... czegoś zabrakło. Tym bardziej, że historia jest trochę nieprzewidywalna (jakby nie było główny bohater ginie), razi rozwiązanie na zasadzie "pech, "los", "karma". Ci starsi górale powiadajo, że scena, w której T L Jones opowiada swój sen jest kluczowym rozwiązaniem historii, ale, szczerze, nie rozumiem tego na tyle, żeby objaśniać innym sens.

Co im nie wyszło ?!

Nie

to jest zakonczenie nad ktorym trzeba sie zastanowic a nie szukac w zakonczeniu typowych zachowan ludzkich ktore ma wiekszosc wpojone i nie zdaja sobie sprawy na jakim siecie zyja