Wczoraj obejrzałem film po raz czwarty i nie żebym wcześniej tego nie dostrzegł, ale tym razem jedna rzecz szczególnie mi przeszkadzała w odbiorze filmu.
Otóż zawiązanie całej akcji następuje w wyniku kompletnie bezsensownego zachowania głównego bohatera (nocna wyprawa na miejsce masakry w baniakiem wody dla umierającego gangstera), którego NIJAK nie da się wytłumaczyć/obronić/usprawiedliwić.
Niby twórcy filmu próbowali się zabezpieczyć wkładając w usta Llewelyn słowa (mniej więcej, cytuję z pamięci) "idę zrobić coś bardzo głupiego", ale to nie wystarczy.
No bo jaki sens ma ta nocna eskapada Llewelyna?
1) skoro wcześniej udało mu się zabrać kasę pozostając niezauważonym (poza jedną i tak już konającą osobą), to po co jechać tam jeszcze raz, ryzykując, że tym razem już tak gładko nie pójdzie?
2) jak Llewelyn mógł wierzyć, że zastanie tego człowieka żywego? przecież było wiadome, że jeśli sam nie wykituje, to albo zostanie dobity przez "kolegów z branży" albo stamtąd ucieknie?
3) nawet jeśli ten gangster wciąż by żył, to jaki sens ma jego ratowanie?! przecież to była jedyna osoba, która widziała Llewelyna i która mogła w przyszłości sprowadzić na niego kłopoty!
(no chyba, że Llewelyn jechał tam właśnie po to, żeby dobić jedynego świadka - ale wtedy przecież nie brałby ot tak "dla niepoznaki" pełnego baniaka z wodą!)
Film wcześniej oceniłem na 9 i raczej oceny nie zmienię, aczkolwiek ta jedna scena (ale jakże ważna dla rozwoju akcji) pozostawia pewien niesmak...
ale to było zupełnie w stylu Coenów, Bracia po raz kolejny pokazują jak nietrafnie podjęte decyzje kierują ludzkim losem i do jakich konsekwencji mogą one doprowadzić. Jeżeli oglądałeś wcześniej więcej ich filmów (Śmiertelnie proste, Fargo, Big Lebowski, Człowiek, którego nie było) to powinieneś o tym wiedzieć.
Z filmów, które przytoczyłaś, oglądałem Fargo i Big Lebowski, ale to już daaawno temu, więc niewiele pamiętam ;)
W każdym razie ja nie neguje tego, że błędne decyzję mogą odmienić całkowicie życie.
Chodzi o to, że tutaj ta decyzja jest tak błędna, tak irracjonalna i niewytłumaczalna, że w prawdziwym życiu nie miałaby prawa mieć miejsca (no chyba, że przyjmiemy, że główny bohater nie jest sprawny umysłowo - ale nie ma w filmie takich przesłanek, poza zachowaniem w tej konkretnej sytuacji).
Co innego, gdyby Llewelyn pojechał w to miejsce w środku nocy, bo np. postanowiłby dokładniej przeszukać okolice w poszukiwaniu innych "skarbów" - też byłoby to lekkomyslne zachowanie, ale przynajmniej nie pozbawione jakiegoś tam sensu.
Słyszałeś o sumieniu? Zostawiłbyś konającego człowieka w samochodzie? Llewelyn nie mógł. Bardzo się wzbogacił, a żałował wody? Pamiętaj, że był żołnierzem. Rannym się pomaga, nawet wrogom. Nie ma w jego zachowaniu nic irracjonalnego, chociaż sam przeczuwa, że robi błąd. Zresztą, skąd gangster by wiedział, gdzie go szukać? Nie przedstawił się mu.
Idąc tym tropem, mógł na przykład zawdzwonić na pogotowie i poinformowac, że tutaj i tutaj jest ranny człowiek - na pewno temu rannemu pogotowie bardziej by pomogło, a zagrożenie dla Llewelyna byłoby dużo mniejsze.
Oczywiście można na siłę szukać wyjaśnień takich jak przedstawione przez Ciebie. Ale powiedzmy sobie szczerze, jest ono baaardzo naciągane i nie wierzę, żeby w normalnym życiu ktoś ryzykował swoje własne życie chcąc umilić umieranie (bo nie oszukujmy się - przecież ta woda cudem by rannego nie uzdrowiła) komuś poszkodowanemu w wyniku porachunków gangsterskich...
Widać było, że Moss broni się przed powrotem na miejsce strzelaniny. Na pewno nie oczekiwał, że uzdrowi rannego. Chodziło raczej o uspokojenie gryzącego sumienia. Dlaczego nie zawiadomił pogotowia? Może bał się wykrycia, albo przypuszczał, że pogotowie nie odnajdzie miejsca na pustyni. Możliwe, że chciał najpierw sprawdzić, czy ranny żyje, dać wodę, a potem wezwać pomoc. Cokolwiek nim kierowało - nie dostrzegam w tym żadnego naciągania.
Ja powiem, ze powrot z woda dla mnie 100% uzasadniony - taki naturalny odruch , nic naciaganego.
Gdyby tego nie zrobil zdziwilabym sie.
Dziwi mnie natomiast czemu wtedy na pustyni ( za 1 razem) twierdzil, ze NIE MA wody.
Przeciez to niemozliwe wybrac sie na taka eskapade bez wody (!).
Opcja druga: nie chcial sie podzielic z tym gosciem.
i pozniej siedzial sobie na srodku pustyni kilka godzin (?) czajac sie na tego trupa pod drzewkiem ? :>
okej w sumie jest to mozliwe, ale jakos strasznie naciagane ...
otoz to nie mam pewnosci - wiem, ze kilka razy spoglądał na zegarek,
ale osobiscie wydawalo mi sie, ze troche tam siedzial :>
"naturalny odruch"?
Przypominam, że to nie był jakiś "zwykły", niewinny człowiek, który przypadkiem znalazł się w niewłaściwym miejscu. To był członek jednego z gangu, potencjalnie nawet on mógł zabić Llewelyna.
Ok, z mojej strony koniec tematu.
Jak wspomniałem wcześniej, można oczywiście na siłę doszukiwać się różnych usprawiedliwień i nie takie głupoty ludzie w filmach robili. Taśma filmowa wszystko przyjmie. Ale osobiśnie nie wierzę, że w prawdziwym życiu ktokolwiek sprawny umysłowo by tak postąpił - takie jest moje odczucie. Jeśli Was ta scena nie razi, to ok.
jezeli w Twoim odczuciu pomaganie rannemu nie jest ludzkim odruchem to masz problem. Gdyby Lewelyn nie zrobilby NIC to kiepsko wypadlby w moich oczach. Nie zrobil tego jednak z czysto moralnych pobudek. Pozniej w filmie widzimy przeciez jak wyglada kwestia pomagania drugiemu czlowiekowi - za kase owszem - mariachi i te malotaty. Umywanie rak jest w cenie jak widac :>
Moim zdaniem Moss chcial pomoc bo
nie daloby mu to spokoju do konca zycia - fakt, ze pozylby dluzej to inna sprawa;
nie wiemy czy pomoc Mossa miala sie ograniczyc tylko do wody
poza tym ten gosciu mialby wieksze szanse przezycia z woda, moze inni by go znalezli .