Witam. Wiem że facetem od muzyki był pan Carter Burwell ale mi ona jakoś nie specjalnie obiła się o uszy. Czy były faktycznie sceny pod które podłożona była muzyka ? :) Bo w filmie przebijała cisza i pustka co zaplusowało i dodało klimatu filmowi ale nawet napisy końcowe obyły się bez muzyki.
Ja także nie usłyszałem ani centa muzyki i zdziwiłem się, że w ogóle był jakiś kompozytor zatrudniony.
Mariachi wykonują jakiś utwór kiedy Llewelyn śpi na schodkach; jest pełno świerszczowej i ptasiej muzyki, szum wiatru:) a potem to już muzyka Burwella leci dopiero przy napisach. Świetny kawałek zresztą.
A kompozytor pewnie był zatrudniony do ciuchutkich wstawek, które było słychać momentami przy ujęciach krajobrazu czy przy końcu sceny. Oglądałam głośno i coś tam słychać:)