Jak by nie było, film był na pewno wydarzeniem w świecie filmu w ubiegłym roku. Chociażby z tego powodu każdy kinomaniak chcący merytorycznioe i kompetentnie wypowiadać się na temat filmu powinien w skupieniu zobaczyć go w sali kinowej. W skupieniu, ponieważ film na pewno nie jest łatwy w odbiorze. Na pewno jest to najciekawszy film Braci od dłuższego czasu, czy najlepszy od czasu Fargo, trudno powiedzieć. Na tle mizerii w amerykańskim kinie w roku 2007 film bez dwóch zdań się wyróżniał: sprawnie adaptowany scenariusz, niezłe zdjęcia, dobry casting (dla mnie perełką była rola Kelly MacDonald) oraz bez wątpienia klimat. Ukazany w tle obraz małych miasteczek w największym stanie Ameryki, prostych ludzi żyjących swoim życiem, brudnych i okrutnych przygranicznych meksykańskich bezdroży, potęgował niezwykle pesymistyczne przesłanie filmu: świat był, jest i będzie niezrozumiały w swoim okrucieństwie i wszelkie próby zmienienia tej sytuacji przez kogokolwiek i cokolwiek są niemożliwe. Czy film jest wielki? Na pewno ciekawy i godny uwagi. Czy jest wielką pomyłką Akademii i co do oskara za najlepszy film: komuś w końcu trzeba go wręczyć a Coenowie są naprawdę ważni dla amerykańskiego przemysłu filmowego i nie mieli jeszcze w swoim dorobku tej nagrody.