Zasługuje na tegorocznego Oscara.
Pozornie nic nowego, ale jaka klasyczna dramaturgia!
Oto mamy przeciętnego Amerykanina, który dla znalezionej , dużej forsy gotów jest poświęcić wszystko. Mamy prawdziwego anioła zagłady. Niezniszczalny, bezwzględny, zimny . Swoją krwawa profesję traktuje niemal filozoficznie, jak posłannictwo.
I mamy starego, zmęczonego życiem szeryfa, który pamięta czasy, gdy jego poprzednicy nie musieli nosić broni, a teraz, tuż przed emeryturą konstatuje, że życie staje się coraz bardziej brutalne i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Smutne. I takie właśnie jest zakończenie.